Gdy Carlos Alcaraz Garfia otrzymywał status profesjonalnego tenisisty Novak Djoković miał już za sobą piętnaście lat spędzonych na światowych kortach. Serb w 2018 roku, gdy Alcaraz stał się profesjonalistą, zdobył dwa tytuły rangi Wielkiego Szlema, a 15-letni Hiszpan mógł jedynie z zazdrością patrzyć na to, co robi na korcie rywal jego największego idola, a więc Rafaela Nadala. Już wtedy mówiło się, że urodzony w El Palmar młody zawodnik jest ponadprzeciętnie utalentowany. Świątek zadała reporterce jedno pytanie. Wywiad szedł na żywo. Widownia zamarła Trudno było jednak spodziewać się, że już siedem lat później będzie miał na swoim koncie aż cztery tytuły rangi Wielkiego Szlema, zdobyte na wszystkich możliwych nawierzchniach. Alcaraz regularnie bije kolejne rekordy związane z wiekiem, w którym osiąga kolejne spektakularne rzeczy. Jego nazwisko w kategoriach "najmłodszy, który..." widnieje mnóstwo razy. Z kolei Djoković tak wyśrubował swoje osiągnięcia, że w jego przypadku możemy czytać wszędzie "najlepszy, który...". Alcaraz na drodze po karierowego szlema. Djoković po nieśmiertelność Serb karierowego Wielkiego Szlema skompletował w roku 2016, a więc gdy zbliżał się już do trzydziestego roku życia. Dopiero wtedy był w stanie złamać dominację Rafaela Nadala na kortach imienia Rolanda Garrosa. Alcaraz, który w sercach Hiszpanów zajął miejsce legendarnego Rafy i jest na dobrej drodze do tego, aby pobić jedno z wybitnych osiągnięć Nadala i skompletować karierowy Wielki Szlem jeszcze przed 22. urodzinami. Rafa zrobił to już po skończeniu 24 lat i jak na razie dzierży rekord tego najmłodszego. Trzeba jednak przyznać, że jego rodak będzie miał jeszcze sporo czasu na to, aby to wybitne osiągnięcie skompletować przed ukończeniem 24. roku życia. Przed tym sezonem Hiszpan zapowiadał, że to jest właśnie jeden z jego celów. - Jestem bardzo ambitnym zawodnikiem, chce wygrać Australian Open i skompletować karierowy Wielki Szlem. Chcę, żeby ten 2025 rok był dla mnie jeszcze bardziej ekscytujący, niż poprzedni - zapowiadał w grudniu Hiszpan. WADA ogłosiła decyzję ws. Świątek. Już jest gorąco wokół Polki. "Skandaliczne" Trzeba przyznać, że jak na razie wszystko wychodzi mu tak, jakby tego chciał. Problem jednak w tym, że na jego drodze do osiągnięcia celu pojawia się przeszkoda najtrudniejsza z możliwych, gdy chodzi o rywalizację na korcie imienia Roda Lavera w Melbourne. Mowa rzecz jasna o Novaku Djokoviciu, który w Australii chce sięgnąć po swój 25. tytuł rangi Wielkiego Szlema i stać się najbardziej utytułowanym w historii tej dyscypliny sportu, bez podziału na płeć. Gdy patrzyło się na drabinkę po losowaniu to wszyscy kibice tenisa zerkali właśnie na jej dół i fazę ćwierćfinałów. To tutaj mogli spotkać się Novak Djoković z Carlosem Alcarazem. Najpierw swoje zadanie wykonał Hiszpan, pokonując bez problemów Jacka Drapera w czwartej rundzie, a kilka godzin później również bez większych kłopotów to samo zrobił Serb, wyrzucając z turnieju Jiriego Leheckę. Już wtedy stało się jasne, że we wtorkowy poranek (czasu polskiego) oczy sportowego świata zwrócone będą właśnie na kort imienia Roda Lavera. Tenisowe spektakle nie z tej ziemi. Alcaraz i Djoković zamiast "Wielkiej Trójki" Nie może być inaczej. Gdy spojrzymy na ich dotychczasową rywalizację, to widzimy tam same mecze, które na długo zostają w pamięci. Śmiało można powiedzieć, że rywalizacja Alcaraza z Djokoviciem zastąpiła pustkę, którą spowodował rozpad "Wielkiej Trójki". Gdyby trzeba było wybrać najlepsze męskie mecze ostatnich lat, to z pewnością w przypadku 2023 i 2024 roku wybór padłby właśnie na rywalizację między młodym hiszpańskim mistrzem i doświadczonym gigantem tenisa z Serbii. W 2023 roku wybór jest trudny, bo rozegrali dwa takie spotkania, które wymykały się wszelkiej logice. Najpierw Carlos Alcaraz zakończył wieloletnią dominację Novaka Djokovicia na Wimbledonie i po pięciu setach pokonał swojego starszego rywala, doprowadzając go do płaczu na korcie. Skrót sporządzony z najlepszych akcji tamtego spotkania tak naprawdę mógłby trwać nawet godzinę, a wystarczy przypomnieć sobie, że jeden z gemów trwał ponad 26 minut i zakończył się stratą podania przez Novaka, co być może przesądziło o końcowym triumfie Hiszpana. Kilka tygodni później panowie spotkali się w finale turnieju ATP 1000 w Cincinnati i stworzyli widowisko, które nawet w nocy (polskiego czasu) nie pozwalało oderwać wzroku od telewizora. Wówczas górą był Djoković, ale ich trzysetowe spotkanie trwało trzy godziny i 50 minut, co samo przez siebie mówi, jak zacięty był tamten mecz. Wybór między finałem Wimbledonu, a finałem na amerykańskiej ziemi to tak naprawdę jedynie kwestia gustu. Oba te spotkania były jakby wyjęte z naszego realnego świata. Rok później przyszedł czas igrzysk olimpijskich i to one skupiały uwagę całego świata, a wyraźnym faworytem do zwycięstwa był Carlos Alcaraz, który kilka tygodni wcześniej na tych samych kortach wygrał tytuł Roland Garros. Dla Djokovicia prawdopodobnie była to ostatnia szansa na zdobycie olimpijskiego złota i mimo wielu trudności doprowadził do dwóch tie-breaków, w których dzięki swojemu doświadczeniu i opanowaniu bardzo pewnie pokonał Hiszpana i sięgnął po wymarzony złoty medal. Ten mecz również stał na galaktycznym poziomie. Gdy więc stało się jasne, że Alcaraz i Djoković spotkają się ze sobą w ćwierćfinale Australian Open niemożliwym było podejście do tego spotkania w sposób inny niż przygotowanie do wielkiego sportowego spektaklu, na który czekają kibice. Z każdym kolejnym meczem teoretycznie powinna zwiększać się przewaga Alcaraza, bo on zyskuje na doświadczeniu, a Serb z miesiąca na miesiąc jest coraz starszy i mimo, że na pierwszy rzut oka tego nie widać, to w końcu na tle tak niesamowicie intensywnie grającego tenisisty, może zabraknąć paliwa w baku. Co więcej, Alcaraz do tego spotkania podejdzie w zdecydowanie lepszej sytuacji, jeśli chodzi o poziom wyczerpania organizmu w pierwszych czterech meczach. Hiszpan bowiem na przestrzeni tych spotkań stracił ledwie jednego seta, a na korcie spędził dokładnie 465 minut. W przypadku Novaka Djokovicia ta liczba wynosi 660 minut, a więc różnica wynosi ponad trzy godziny. Śmiało można powiedzieć więc, że Serb w teorii rozegrał jedno spotkanie więcej. Trudno zakładać, żeby to hitowe starcie tenisowych gigantów miało skończyć się w trzech setach, bo Djoković wydaje się być w lepszej formie, niż podczas ostatniego Wimbledonu, a Alcaraz nie przestaje błyszczeć. Z każdą upływającą minutą szansę powinny przechylać się na korzyść Hiszpana. Być może to właśnie dlatego 21-latka wskazuje się jako tego, który powinien ostatecznie udzielić zwycięskiego wywiadu na korcie, ale kto jeśli nie Novak Djoković ma podołać takiemu wyzwaniu? Relacja tekstowa na Sport.Interia.pl od około 10:30.