Uzasadnię. Rosjanie, albo zdecydowana większość z nich żyje w wyimaginowanym świecie. Dociera do nich tylko i wyłącznie informacja podawana przez ichniejszą propagandę. Wystarczy zajrzeć do sieci i zobaczyć jak mają wyprane mózgi. I teraz dajmy na to - jakiś uznany tenisista, przeciwnik wojny i antyputinowiec - wygrywa jakiś ważny turniej. Następnego dnia na pierwszej stronie największego sportowego dziennika w Rosji pojawiłaby się informacja, że dzielny rosyjski sportowiec zwyciężył, tak jak zwycięża Rosja, mimo kłód rzucanych pod nogi ze wszystkich stron przez ten zgniły Zachód. I niewykluczone, że pojawiłaby się też informacja, że przy odgrywaniu hymnu Rosji, mimo iż zawodnik nie wystąpił pod flagą swojego kraju, otrzymał od publiczności owację na stojąco. Wiem i zdaję sobie sprawę z faktu, że dla nas to brzmi nieprawdopodobnie, ale przypomnę też, że w Korei Północnej ogłoszono, że ich drużyna piłkarska wygrała mistrzostwa świata w Brazylii w 2014 roku i wszyscy tam w to uwierzyli. Wojna w Ukrainie. Długie sankcje dla Rosji Na zaproszenie Przemka Iwańczyka wziąłem udział w audycji, gdzie zastanawialiśmy się jak powinien wyglądać świat siatkarski, kiedy to wszystko się już skończy. Nikt tego nie wie, ale ja nie wyobrażam sobie sytuacji, że tak nagle wszystko wraca do stanu jeszcze sprzed dwóch tygodni. No bo jak? Jutro kończy się wojna - oby! - i co? Od następnego poniedziałku do gry wracają rosyjskie kluby, reprezentacje? No nie! Te sankcje powinny potrwać jakiś czas, stosunkowo długi. Do gry najszybciej mogliby wrócić ci, którzy jasno opowiedzieli się przeciwko wojnie, ale jako osoby prywatne i absolutnie nie występujące pod flagą swojego kraju. Uważam też, że wszyscy sportowcy, którzy tak jak ten gimnastyk umieścili na swoich uniformach literę "Z" powinni być wykluczeni ze sportowych struktur dożywotnio i pozbawieni wszystkich tytułów, które wywalczyli. O honorowym traktowaniu nie wspominam, bo to oczywiste. Czytaj więcej