Caroline Dolehide była skazywana na pożegnanie się z singlowymi zmaganiami podczas US Open już na etapie pierwszej rundy. Wszystko dlatego, że trafiła w niej na Danielle Collins. Pierwszy set amerykańskiego starcia o drugą fazę nowojorskiego Szlema potwierdzał tę tezę. Będąca na 11. pozycji w światowym rankingu zawodniczka wygrała premierową odsłonę rezultatem 6:1, dominując na korcie. Z czasem sytuacja zaczęła się jednak wyrównywać i ostatecznie doszło do sensacji. Dolehide zwyciężyła 1:6, 7:5, 6:4 i zakończyła występy w grze pojedynczej swojej rodaczki w najważniejszych imprezach w tenisowym kalendarzu. W drugiej rundzie to Caroline była już wskazywana jako faworytka swojego pojedynku. Tym bardziej, że rywalizowała z weteranką światowych aren - Sarą Errani, która ostatnie skalpy zgarniała głównie w deblu, w duecie z Jasmine Paolini. Włoszka przebrnęła przez premierową fazę singlowych zmagań, pokonując po trzysetowej batalii Cristinę Bucsę. Wydawało się, że w kolejnej rundzie poprzeczka pójdzie jednak wyżej. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Sara Errani ma swój moment chwały w singlu. Włoszka w trzeciej rundzie US Open Już początek meczu pokazał, że Errani wcale nie jest na straconej pozycji. W czwartym gemie miała kilka okazji na przełamanie, ale ostatecznie nie wykorzystała żadnej z nich. Po chwili breaka wywalczyła Dolehide, podwyższając potem na 4:2. Amerykanka nie poszła jednak za ciosem. Dała rywalce odrobić stratę i dopuściła do zaciętej końcówki, gdzie znajdowała się pod presją. W dwunastym gemie nie wytrzymała ciśnienia i pozwoliła Sarze na przełamanie, które dało 37-latce triumf 7:5 w pierwszym secie. W drugiej odsłonie pojedynku długo nie obserwowaliśmy przełamań, chociaż okazji nie brakowało. Pojawiały się one jednak wyłącznie po stronie Włoszki. I znów w momencie, gdy nadchodził tie-break, Caroline nie zdołała utrzymać własnego serwisu. Errani ponownie zdobyła breaka w dwunastym gemie i wygrała całe spotkanie 7:5, 7:5. Zaprocentowało długoletnie doświadczenie Sary, a Caroline boleśnie się przekonała, z czym wiąże się presja faworytki starcia. Tenisistka z Półwyspu Apenińskiego sensacyjnie zameldowała się w trzeciej rundzie singlowego US Open, gdzie zagra z Dianą Sznajder. Poprzeczka pójdzie zatem jeszcze wyżej niż podczas starcia z Dolehide, ale waleczna 37-latka pokazała, że nigdy nie wolno jej skreślać. Zmagania w Nowym Jorku potrwają do 8 września. Najważniejsze informacje dotyczące turnieju można znaleźć w specjalnej zakładce na stronie Interii.