Rok temu w Australian Open doświadczona tenisistka odniosła życiowy sukces - pierwszy raz w karierze awansowała do półfinału gry pojedynczej w Wielkim Szlemie. Pozwoliło jej to wskoczyć - także pierwszy raz - do TOP 30 rankingu WTA, a kilka tygodni później, nawet do TOP 20. To łączyło się z łatwiejszym dostępem do turniejów, ale także rozstawieniem w wielu imprezach - dzięki temu poznanianka unikała największych faworytek już w pierwszych starciach. Mało tego - w Meridzie, Strasbourgu i Guangzhou była rozstawiona z jedynką, niczym Iga Świątek w większości swoich turniejów. Jeśli niespełna 32-letnia poznanianka nie zbliży się do kapitalnego wyniku z zeszłego roku, w przyszłości o podobny zaszczyt może być jej ciężko. Wszystko jednak wskazuje na to, że jeszcze raz taką możliwość będzie miała. Magda Linette musi grać w "pięćsetkach". Choć wkrótce może skorzystać z wyjątku w regułach Magda Linette w tym roku nie występuje w United Cup, ma to związek ze zmniejszeniem spotkań singlowych. Nie chciała być wyłącznie rezerwową, z małą szansą na grę. Zgłosiła się do turnieju WTA 500 w Brisbane - zgodnie z przepisami to jej jedyna możliwość gry, choć w tym samym czasie jest jeszcze rozgrywany turniej rangi 250 w Auckland. Obecnie zawodniczki zajmujące miejsca w rankingu od 1. do 30. nie mogą w nich grać, jeśli w tym samym czasie odbywa się turniej wyższej rangi. Choć są wyjątki - dotyczą zawodniczek z kraju gospodarza zawodów i obrończyni tytułu z zeszłego roku. Jest też jedno miejsce dla tenisistki z pozycji od 11. do 30., ale może ona z tego skorzystać tylko dwukrotnie w trakcie roku. Linette w Brisbane swoje zmagania zacznie dopiero w środę nad ranem polskiego czasu - wtedy zagra o trzecią rundę z Hiszpanką Cristiną Bucsą. Już we wtorek wyszła za to na kort w deblu - wspólnie z Bernardą Perą awansowały do drugiej rundy. W przeciwieństwie do wielu tenisistek, tuż przed Australian Open Linette nie zamierza odpoczywać - zgłosiła się do kolejnej imprezy WTA 500 - tym razem w Adelajdzie. Wiadomo też już, co Polka planuje zaraz po pierwszym Wielkim Szlemie - zwłaszcza w sytuacji, gdyby tym razem odpadła w Melbourne szybciej niż w zeszłym roku. Trop z Chin - poznanianka z jedynką w turniejowej drabince. Choć... można jej życzyć rezygnacji z ulubionego turnieju Na chińskiej platformie Weibo "wypłynęła" bowiem lista zgłoszeń do turnieju WTA 250 w Hua Hin w Tajlandii, który zacznie się od razu po zakończeniu Australian Open. Jest na niej nazwisko Magdy Linette - jedynej zawodniczki z TOP 30 światowego rankingu. To by znaczyło, że poznanianka może skorzystać ze wspomnianego już wyjątku, bo przecież w tym samym czasie odbywa się turniej wyższej rangi - halowy w Linzu. Informację tę przekazała dalej jedna z użytkowniczek platformy X (twitter). Linette może w tej sytuacji liczyć na turniejową "jedynkę" - kto wie, czy nie po raz ostatni na długi czas, jeśli nie powiedzie jej się w Australii. Na liście jest też m.in. Paula Badosa. Poznanianka wielokrotnie powtarzała, że lubi grać w Azji, szczególnie zaś w Hua Hin, kurorcie nad Zatoką Tajlandzką. To tam wystąpiła w 2019 roku w półfinale (przegrała z Dajaną Jastremską), a w 2020 roku wygrała tuż przed wybuchem pandemii (w finale ograła Szwajcarkę Leonie Küng). To jedno z dwóch zwycięstw w karierze w zawodach tej rangi. Rok temu Magda też planowała występ w Tajlandii, ale wtedy "przeszkodził" jej w tym fenomenalny występ w Australian Open - wycofała się. Ostatecznie w jej miejsce wskoczyła Mirjam Björklund. Można życzyć Polce, by w tym roku... było podobnie.