Organizatorom jedynego w Polsce turnieju rangi WTA kamień spadł z serca. Sobotnie mecze udało się rozegrać. Od kilku dni prognozy przewidywały w sobotę opady deszczu. To z tego powodu pierwszy półfinał rozpoczął się już o godzinie 10 rano. Ana Bogdan pierwszą półfinalistką Zgodnie z przewidywaniami spotkanie to zakończyło się zwycięstwem Any Bogdan. 29-letnia Rumunka (108. WTA) nie miała jednak łatwo. Kateryna Baindl (190. WTA), która w Warszawie sprawiła dużą niespodziankę docierając aż do tej fazy turnieju, zagrała niezły mecz. W drugim secie prowadziła 5:4 i miała serwis. Ukrainka przegrała jednak trzy gemy z rzędu i całe spotkanie. Dla Bogdan awans do finału to znaczący wynik. Nigdy jeszcze nie grała w finale turnieju WTA. W ubiegłym roku wystąpiła w trzeciej rundzie Roland Garrosa. Garcia tak samo mocna jak w spotkaniu ze Świątek Faworytką niedzielnego finału będzie więc bardziej utytułowana Caroline Garcia (45. WTA). Piątkowe zwycięstwo z Igą Świątek dodało Francuzce jeszcze więcej pewności siebie i spokoju. Bez żadnego problemu pokonała w półfinale Włoszkę Jasmine Paolini (58. WTA). Różnica klas między obiema zawodniczkami była ogromna. Garcia ponownie pokazała bardzo ofensywny, ale zdyscyplinowany tenis. W pierwszym secie miała osiem uderzeń kończących ("winnerów) podczas gry rywalka tylko - jedno. Francuzka miała bardzo dobry serwis i return. W całym spotkaniu Garcia nie została przełamana, broniła tylko jednego break pointa. Miała problemy z zakończeniem spotkania. Może dlatego, że padał już deszcz i kort zrobił się grząski. Nie wykorzystała trzech piłek meczowych przy wyniku 5:1 i jednej jednej przy 5:2. Udało się jej za piątym razem. Nie wiadomo jeszcze o której rozegrany zostanie niedzielny finał. Godzina rozpoczęcia spotkania o końcowe zwycięstwo uzależniona jest od pogody. Olgierd Kwiatkowski Półfinały singla WTA 250 BNP Paribas Poland Open w Warszawie (pula nagród 251 750 dol.) Caroline Garcia (Francja, 5) - Jasmine Paolini (Włochy, 10) 6:1, 6:2. Ana Bogdan (Rumunia) - Kateryna Baindl (Ukraina) 7:5, 7:5.