Pięciokrotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych i była liderka światowego rankingu przyznała, że zaczęła odczuwać ból w ręce już w spotkaniu 1. rundy z Amerykanką Jennifer Brady. Rosjanka wygrała wówczas 6:1, 4:6, 6:0. Szarapowa grała w Stanfordzie (pula nagród 710,9 tys. dol.) jako zawodniczka z "dziką kartą". 30-letnia tenisistka zajmuje obecnie 171. miejsce w rankingu WTA. W styczniu ubiegłego roku w jej organizmie wykryto niedozwolony środek meldonium. Po 15-miesięcznym zawieszeniu Szarapowa wróciła w kwietniu do rywalizacji. Otrzymała "dzikie karty" od organizatorów imprez w Stuttgarcie (dotarła do półfinału), Madrycie (odpadła w drugiej rundzie) i Rzymie (krecz w drugiej rundzie). Na taki ruch nie zdecydowali się organizatorzy wielkoszlemowego French Open w Paryżu, a wcześniejsze wyniki tenisistki nie wystarczyły, by zapewniła sobie miejsce w kwalifikacjach. Później z powodu kontuzji uda całkowicie zrezygnowała z gry na kortach trawiastych. To wykluczyło jej start m.in. w wielkoszlemowym Wimbledonie, w którym musiałaby przebijać się przez eliminacje. W pierwszej rundzie turnieju w Stanfordzie odpadł Magda Linette. Polka przegrała z Amerykanką Alison Riske 2:6, 4:6.