Okrzyki i wyrazy sympatii pomogły, bowiem polska para po raz pierwszy w historii WTA Tour zagra w pojedynku finałowym. Już pierwszy gem tego spotkania, który zamykał dzień na korcie centralnym, trwał aż 10 minut i zakończył się zwycięstwem serwujących Polek. Decydująca była akcja wolejowa Jans, po której piłka "zatańczyła" na taśmie i przeszła na drugą stronę. Jak się okazało był to dobry omen. Jans i Rosolska (467. w rankingu) grały bardziej agresywnie od rozstawionego z numerem 1 czesko-słowackiego duetu Iveta Benesova - Lubomira Kurhajcova (156. lokata). Polki często i udanie grały przy siatce i próbowały kończyć wymiany wygrywającymi uderzeniami. Właśnie w takich piłkach uwidoczniła się zdecydowana statystyczna przewaga Klaudii i Alicji (53-28) i choć po naszej stronie było także więcej niewymuszonych błędów (41-28), to taktyka okazała się słuszna. Przed Jans i Rosolską stoi nie tylko szansa na zwycięstwo w Sopocie (w finale zagrają z Hiszpankami Martą Marrero i Nurią Llagosterą-Vives), ale także na znaczny awans w rankingu. Już teraz Polki myślą o podążaniu przykładem naszego męskiego eksportowego debla Mariusz Fyrstenberg, Marcin Matkowski. Wypada życzyć im sukcesu. Oby hasło "Klaudia i Ala" najlepsza deblowa para - także wykrzykiwanie z trybun, stało się kiedyś faktem. Witold Cebulewski, Sopot