W ubiegłym tygodniu polskie tenisistki dotarły do półfinału halowego turnieju WTA w Paryżu (z pulą nagród 700 tys. dol.), w którym przegrały z późniejszymi triumfatorkami Carą Black z Zimbabwe i Amerykanką Liezel Huber, najwyżej rozstawionymi. W tym odpadły w pierwszej rundzie większej imprezy z tego cyklu w Dubaju (2 mln dol.). Już kilka lat temu zdecydowały się na wspólną grę w deblu, a ich pierwszym sukcesem był finał ostatniej edycji sopockiego turnieju WTA - Orange Prokom Open, w którym wystąpiły dzięki "dzikiej karcie". Klaudia miała wówczas 19, a Alicja 18 lat. - Tak naprawdę to nie marzyłam nigdy o ty, ze będę grała w Tourze, bo jeszcze nie tak dawno nie było w Polce zbyt wielu dobrze grających tenisistek czy tenisistów. Dopiero Agnieszka Radwańska osiągnęła czołową dziesiątkę w rankingu i to jako młoda zawodniczka. Ale dla nas bodźcem do skupienia się na grze podwójnej były udane starty deblowe Mariusza Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego w ATP Tour. Postanowiłyśmy, że spróbujemy pójść tą samą drogą - powiedziała Jans, której rodzice uprawiali w młodości piłkę ręczną. Dziś 25-letnia Klaudia i młodsza o rok Alicja mają w dorobku pięć występów w finałach imprez WTA Tour, w tym jeden wygrany w ubiegłym roku w hiszpańskiej Marbelli. W 2008 roku zakwalifikowały się do igrzysk olimpijskich w Pekinie, gdzie przegrały pierwszy mecz z Amerykankami Lindsay Davenport i Liezel Huber. - Najlepiej wspominam ubiegły rok i wygraną w Marbelli, a także zwycięstwo nad Japonią w Fed Cup-ie. Grałyśmy przy 2-2 i zdobyłyśmy decydujący punkt, który dał nam awans do Grupy Światowej II, po raz pierwszy w historii - powiedziała Jans. - Ja wciąż pamiętam Sopot, ale także finał turnieju w Warszawie w 2005 roku. To było w moim klubie i sporo ludzi nas wtedy oglądało - dodała Rosolska. Obecnie trenerem polskiego debla jest Maciej Domka, który w tym sezonie podróżuje z tenisistkami na turnieje. - U mnie najlepszy jest wolej i forhend. Serwis też jest dobry, ale wciąż nad nim pracuję - uważa Rosolska, która stara się grać agresywnie i biega często do siatki. - Wiem, że w deblu najważniejsza jest gra serwis-wolej. Chociaż dobrze serwuję, to mam też bardzo dobry na returnie i lubię grać z linii głównej. Staramy się razem dużo trenować, nie tylko indywidualnie. Znamy się od wielu lat i okresami spędzałyśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, prawie 24 godziny na dobę, przez dziewięć miesięcy w roku. Przyjaźnimy się - dodała Jans. Polskie tenisistki różni nie tylko styl gry, ale i codzienne nawyki. - Lubię się wcześniej kłaść, natomiast Alicja wtedy robi coś innego i wraca do pokoju później. Ja chcę spać, a ona wciąż chodzi. Czasem się o nią martwię, że nie może ma kłopoty z zasypianiem - powiedziała Jans. - Mam ten sam problem. Zwykle chcę coś robić wieczorem, ponieważ kładę się spać dopiero koło pierwszej w nocy. Jednak wiem, że nawet nie mogę czytać w pokoju książki do późna, bo to rozprasza Klaudię. To straszne! - dodała ze śmiechem Rosolska. Mają różnych idoli tenisowych. Dla Alicji byli to Amerykanie Pete Sampras i Andre Agassi, a teraz Szwajcar Roger Federer, a wśród tenisistek lubi Australijkę Samanthę Stosur, natomiast najbardziej chciałaby zagrać przeciwko Niemce Steffi Graf. Natomiast Klaudia podziwiała zawsze Belgijkę Kim Clijsters, a jej wymarzoną rywalką jest Amerykanka Monica Seles. Osobno spędzały też ostatnie wakacje. - Nurkowałam w Egipcie i to były moje pierwsze takie doświadczenia, ale dobrze mi szło. Teraz mogę zejść pod wodę na 18 metrów. Właściwie to były moje pierwsze prawdziwe wakacje - wspomina Rosolska. - Ja byłam w Tunezji z moim chłopakiem przez tydzień. No i spędziłam tydzień w domu, co było chyba lepsze, bo mogłam się wyspać w swoim wygodnym łóżku. Po prostu odpoczęłam i starałam się o niczym nie myśleć - dodaje Jans. Tenisistki zgodnie wypowiadają się natomiast na temat celów sportowych, bowiem chcą być stale sklasyfikowane w czołowej trzydziestce rankingu deblowego oraz regularnie dochodzić do ćwierćfinałów w Wielkim Szlemie. Natomiast w przyszłym roku chciałyby się dostać do kończących sezon mistrzostw WTA Tour w Dausze.