WTA Charleston. Magda Linette grała słabo, ale przeszła przez pierwszą rundę
Pierwsze spotkanie w ramach turnieju WTA 500 w Charleston okazało się dla Magdy Linette dużym wyzwaniem. Polka wygrała z Katie Volynets 4:6, 6:3, 7:6, ale przez długie fragmenty meczu była bez formy, przegrała mnóstwo gemów serwisowych, a Amerykanka miała nawet piłkę meczową. W drugiej rundzie przeciwniczką Linette będzie znacznie bardziej wymagająca Leylah Annie Fernandez, czyli 19. rakieta świata według rankingu WTA.

Mecz źle rozpoczął się dla Polki, która serwowała jako pierwsza i od początku borykała się z problemami, w efekcie została przełamana na 0:1. Linette odbudowała się i w czwartym gemie sama sięgnęła po break point, wyrównując na 2:2.
Od czwartego gema nastąpiła przedziwna seria niemocy serwujących. Gemy numer 4, 5, 6 i 7 padały łupem zawodniczki returnującej, na czym Linette ewidentnie straciła. Po tej passie przegrywała 3-4, w kolejnym gemie mimo trzech szans break-pointowych uległa rywalce i całego seta "straciła" 4-6.
Magda Linette przegrała pierwszy set. Mowa ciała mówiła o rezygnacji i braku pomysłu
Mowa ciała Linette mówiła wszystko - rezygnacja i brak pomysłu na spotkanie - a przeciwniczka wcale nie wywierała dużej presji. Amerykanka zaczęła drugiego seta tak jak pierwszego, od przełamania sklasyfikowanej o blisko sto pozycji wyżej Polki.
Volynets kolejnego swojego serwisowego gema wygrała do zera, przy następnej okazji prawie to powtórzyła (straciła jeden punkt). To też sugerowało, że Linette nie jest w najwyższej formie. Polkę stać było jednak na jeszcze jeden zryw, choć była bliska całkowitego "upadku".
W piątym gemie dwukrotnie broniła się przed przełamaniem, które oznaczałoby rezultat 1:4 i autostradę do wygranej dla rywalki. Linette stanęła jednak na wysokości zadania, wygrała gema zmniejszając straty na 2:3, a chwilę później przełamała Volynets na 3:3 i mimo dwóch szans break-pointowych przechyliła szalę na 4-3.
Zawodniczka z USA zaczęła się gubić, kolejne przełamanie dla Linette tylko to potwierdziło, a następnie poznanianka przypieczętowała seta wyrównującego na 6:3. Tyle tylko że finalnego trzeciego seta Linette zaczęła tak jak oba poprzednie - od dwóch przegranych gemów...
W każdym z trzech setów Linette przegrywała dwa pierwsze gemy i zaczynała od 0:2
Niestety także druga próba serwisowa Linette wypadła słabo, choć moment później także po raz drugi przełamać dała się Volynets. Wyglądało to tak, jakby żadna z nich nie chciała awansować dalej. W tej pełnej błędów i niestabilności rozgrywce Linette zyskała na moment pewność siebie dzięki wygranemu gemowi do zera na 3:3.
To pozwoliło jeszcze raz nabrać wiatru w żagle i odwrócić los gema serwisowego Volynets, choć Amerykanka prowadziła już 30:0, to przegrała cztery piłki z rzędu. Linette wyszła na prowadzenie 5:3, ale czy starczyło jej sił by dobrnąć do końca w dobrym stylu? Odpowiedź brzmi nie.
Linette miała piłkę meczową, ale przegrała ją, jak i gema na 4:5. Do zera przegrała też gema przy własnym serwisie, dając się przełamać na 5:5. Kolejne miniczęści spotkania przyniosły kolejne kuriozalne "zwroty akcji". Amerykanka także miała piłkę meczową i... także jej nie wykorzystała.
Magda Linette - Katie Volynets. Wynik 4:6, 6:3, 7:6 (7-4)
Ostatecznie zadecydował tie-break, w nim Linette o jeden raz mniej przegrała własny serwis aniżeli przeciwniczka. Z tego przedziwnego pojedynku Linette wyszła więc zwycięsko, ale styl tej wygranej pozostawia wiele do życzenia.