20-letnia tenisistka z Dąbrowy Górniczej pokonała Hiszpankę Rebekę Masarovą 7:5, 6:2 w godzinę i 45 minut. Zrewanżowała się jej za wcześniejszą porażkę w hiszpańskiej Walencii 1:6, 5:7. Chwalińska się tłumaczy - Pierwszy set był bardzo szarpany. Miałam problemy ze znalezieniem rytmu gry. Pierwszy raz przechodzę z trawy na mączkę. To sprawiło mi kłopot - powiedziała po warszawskim spotkaniu. - Poprzednie spotkanie z tą przeciwniczką też było szarpane. Tutaj potrafiłam właściwie się przestawić, skoncentrować się. Starałam się być cierpliwa i to się udało, bo tam (w Walencii) tej cierpliwości mi zabrakło. Co to znaczy szarpana gra według Mai Chwalińskiej? - Czasami staram się grać niepotrzebnie silą - tłumaczyła. "Wimbledon bardzo mi pomógł" Krytyczna wobec siebie, ale mimo wszystko zadowolona ze swojego zwycięstwa w stolicy Chwalińska wróciła jeszcze do bardzo udanego dla siebie Wimbledonu. W Londynie przeszła kwalifikacje i wygrała mecz pierwszej rundy. - Ten turniej dał mi ogromne doświadczenie. Zobaczyłam grę na wysokim poziomie od kuchni, pooglądałam inne zawodniczki. To doświadczenie pomoże mi w dalszym rozwoju - stwierdziła. Może już w tym turnieju? Polka nie ma problemu z grą "u siebie". - Zawsze cieszę się, że mogę zagrać przed polską publicznością. To dla mnie czysta przyjemność - mówiła. Kolejne spotkanie czeka ją w środę. Jej rywalką będzie zwyciężczyni spotkania Petra Martić (Chorwacja, 8) - Weronika Falkowska. Olgierd Kwiatkowski