O Jelenie Ostapenko słyszał pewnie każdy fan kobiecego tenisa, o Suzan Lamens, 24-letniej Holenderce - niewielu. Dwa lata temu awansowała do grona dwustu najlepszych zawodniczek świata, w poprzednim sezonie straciła tę pozycję, miesiąc temu wróciła do TOP 200. Gdy Ostapenko brylowała w Australii (ćwierćfinał w Brisbane, triumf w Adelajdzie), Lamens odbijała się tam od kolejnych turniejów. W Auckland i Melbourne nie przeszła eliminacji, poleciała na WTA 125 do Indii, ale tam efekt był podobny. Wróciła więc do Europy, by tu nabijać punkty w halowych turniejach ITF. W efekcie dziś jest 164. na liście WTA - nie ma co marzyć nawet o eliminacjach turniejów w Stuttgarcie, Madrycie czy Rzymie. Ostapenko zaś się do nich przygotowuje - w dwóch ostatnich będzie wkrótce rozstawiona. Jelena Ostapenko już w poniedziałek była blisko kompromitującej porażki. We wtorek taka stała się faktem 10. i 164. rakieta świata spotkały się więc dzisiaj w Oeiras w meczu Łotwa - Holandia w grupie B strefy euro-afrykańskiej eliminacji Billie Jean King Cup. To zaplecze elity, najlepsze ekipy powalczą dopiero jesienią w fazie play-off o możliwość gry o finały w... 2025 roku. Z tymi, które teraz w weekend przegrają swoje spotkania w grupie światowej, m.in. ze słabszą reprezentacją z pary Szwajcaria - Polska. Łotwa, z uwagi na osobę Ostapenko, wspomaganej przez Darję Samenistają, wydawała się być jednym z faworytów zmagań. Choć już w poniedziałek była triumfatorka French Open była bliska kompromitacji w starciu z 23-letnią Portugalką Franciscą Jorge, 190. zawodniczką listy WTA. W ich starciu był wynik 6:4, 4:6, 6:6 i 4:4 - trzy ostatnie punkty w tie-breaku trzeciego seta zdobyła faworytka. Łotwa wygrała ostatecznie 3:0. Dziś Łotwa zmierzyła się z Holandią, która w poniedziałek z trudem pokonała Turcję 2:1. Semenistaja, zgodnie z oczekiwaniami, pokonała Evę Vedder, tenisistkę z piątej setki światowej listy, choć po trzysetowym boju (6:2, 3:6, 6:3). Ostapenko zaś miała zapewnić zwycięstwo w starciu z Suzan Lamens. Trudno tu było wieszczyć jakąkolwiek sensację, Holenderka nigdy w karierze nie rywalizowała z zawodniczką z TOP 10 rankingu, najwyżej notowaną jej rywalką była Barbora Krejčíková, dwa lata temu w Hamburgu, 19. na liście WTA. Nie dała wtedy Holenderce żadnych szans. A zwycięstwo? Rok temu na mączce w Madrycie z Węgierką Dalmą Galfi (WTA 91) - w turnieju ITF, na dodatek rywalka... skreczowała. 4:1 to za mało dla Ostapenko. Gwiazda z Łotwy popsuła nawet taką sytuację Tymczasem spotkanie w Oeiras miało kuriozalny przebieg, czyli taki jaki często towarzyszy starciom Ostapenko. Ostapenko potrafi przegrywać nawet 0:4 czy 1:5 i wygrać seta. I podobnie bywa w drugą stratę, gdy się irytuje i nie trafia w kort. W meczu z Holenderką przegrała pierwszego gema po swoim serwisie, by za chwilę wygrać cztery kolejne. 4:1 - to jednak nie była wystarczająca zaliczka: Lamens straty odrobiła, ostatecznie też doprowadziła do tie-breaka. A w nim obroniła trzy piłki setowe i pokonała gwiazdę światowych kortów... 9:7! To dopiero zapowiadała sensację, ale jeszcze jej nie było. Zwłaszcza, że w drugiej partii Łotyszka przełamała rywalkę na 3:2 i... do końca meczu wygrała już zaledwie jednego gema! Po 105 minutach przegrała spotkanie 6:7, 4:6 - Holandia wyrównała więc na 1:1. Kto wygra całe spotkanie, rozstrzygnąć musiała więc gra deblowa. Ostapenko z Semenistają miały tu dożo trudniejsze zadanie - partnerką Lamens została bowiem 30-letnia Demi Schuurs. Specjalistka od gry podwójnej, wygrała łącznie 18 turniejów WTA i była siódmą deblistką na światowej liście. Holenderki wygrały to spotkanie 7:6 (3), 6:3. I jeśli w środę pokonają najsłabszą w grupie Portugalię, zapewnią sobie awans do fazy play-off Billie Jean King Cup. Łotwa zaś musi walczyć z Turcją o drugą pozycję w grupie B, tylko ona przedłuży jeszcze nadzieje na awans. Pod warunkiem ogrania jeszcze dwóch innych drużyn z drugich miejsc w pozostałych grupach.