Od wielu lat sporo mówi się o imponujących zarobkach sportowców uprawiających takie dyscypliny sportowe jak tenis, wyścigi samochodowe, czy futbol. Zawodnicy ci każdego roku dzięki występom na arenach międzynarodowych zarabiają grube miliony i cieszą się uznaniem kibiców, dziennikarzy i ekspertów z całego świata. Mało kto mówi jednak o tym, jak ogromne pieniądze sportowcy ci inwestują, aby osiągnąć sukces na skale światową. Rakiety tenisowe, regularny dostęp do kortów i lekcje z doświadczonymi trenerami to bowiem koszty znacznie przekraczające kilkaset złotych i wielu młodych ludzi, którzy być może byliby w stanie rywalizować na wysokim poziomie i być w czołówce światowych rankingów już na starcie rezygnuje właśnie z powodu kwestii finansowych. Jeśli już zawodnikowi uda się zadebiutować w barwach narodowych, nie może on być pewny, że uda mu się osiągnąć sukces i wedrzeć się do światowej czołówki. Brutalnie przekonała się o tym 27-letnia Serbka, Dejana Radanović. Pochodząca z Nowego Sadu tenisistka z pewnością jak wielu jej rodaków marzyła o tym, aby odnosić tak imponujące sukcesy jak Novak Djoković. Niestety, do tej pory w swojej karierze wygrała zaledwie... 12 turniejów rangi ITF, a do zwycięstwa w imprezie WTA jest jej jeszcze bardzo daleko. Dejana Radanović ujawnia "ciemną stronę tenisa". Wcale nie jest tak kolorowo Słabe wyniki Radanović przekładają się także na słabe zarobki a raczej... ich brak. Jak się okazuje, zarobione na korcie "grosze" 27-latka przeznacza na ważne wydatki, takie jak m.in. hotele, bilety lotnicze, sprzęt i wyżywienie. Ostatecznie po każdym turnieju jest ona na tak zwanym minusie - jej wydatki bowiem mocno przekraczają to, co uda jej się zarabiać na uprawianiu zawodowego tenisa. Serbska gwiazda prawdopodobnie już dawno temu zrezygnowałaby z kariery sportsmenki gdyby nie jej ojciec. To on jest jest głównym i jedynym na ten moment sponsorem, który motywuje ją do walki. "Muszę prosić: tato, daj mi 100 euro na białko, 50 euro na witamy czy na podstawowe rzeczy. Nie mamy własnej pensji, dlatego musimy kogoś błagać o pomoc. Nie wiem, jak to wyrazić, to po prostu żałosne" - przyznała. Zdaniem 27-latki na świecie jest zbyt duża liczba utalentowanych tenisistów, a na godne zarobki mogą liczyć jedynie zawodnicy w pierwszej setki rankingu. Pozostali raczej więcej dokładają do swojej kariery, aniżeli zarabiają. "Ciężko się przebić do turniejów WTA, dlatego trzeba grać w imprezach ITF, żeby zdobywać punkty. Dużo rozmawiam z zawodniczkami i żadna z nich nie prosi o milion na koncie. One chcą tylko normalnego życia. Zacznijmy o tym myśleć, aby wprowadzić pensje, pomóc przy załatwianiu biletów lotniczych, żeby jadąc na turniej nie martwić się o to, jak bardzo jesteśmy na minusie. Mnóstwo 17,18 czy 20-latków podróżuje samych, bez trenera. Nie mogą nawet zabrać ze sobą matki, ponieważ nie mają na to pieniędzy" - przyznała. Ostrzeżenie dla gwiazd tenisa. Organizatorzy wysłali specjalny komunikat