Katarzyna Kawa w najlepszym momencie swojej kariery była na 112. miejscu w rankingu WTA - niewiele brakowało jej więc do czołowej setki, co zawsze jest sporym wyróżnieniem. Często też umożliwia starty w imprezach WTA, nawet bez konieczności przebijania się przez eliminacje. Wtedy zawodniczka z Krynicy Zdroju zawdzięczała ten awans grze w finale sporego turnieju ITF W100 w Charlestonie. Sukcesy w imprezach WTA miała latem 2019 roku, gdy dzięki grze w półfinale zawodów WTA 250 w Bastadzie (przegrała z Danką Kovinic) i w finale w Jurmali (uległa 11. wówczas w rankingu Anastasiji Sevastovej) przesunęła się o 100 miejsc na światowej liście - na 132. pozycję. Być może w tym kierunku zmierza także i tej jesieni. Polska tenisistka w żadnym ze spotkań nie była faworytką. A spisała się znakomicie Katarzyna Kawa nie miała ostatnich miesięcy zbyt udanych, przynajmniej w singlu. Spadła w lipcu na 295. pozycję w rankingu WTA, straciła nawet możliwość gry w eliminacjach Wimbledonu i US Open. Teraz odbija się, doszła do świetnej dyspozycji. Efektem były ćwierćfinały challengerów WTA 125 w Bari i Lublanie, ale przede wszystkim - awans do półfinału w Parmie. Aby tego dokonać, 30-latka musiała przejść eliminacje, a później ograć trzy rywalki zajmujące na światowej liście miejsca: 132, 115 i 133. W czwartek na włoskiej mączce nie dała szans Hiszpance Jéssice Bouzas Maneiro, która w niedzielę skończy 21 lat. Wtedy w Parmie odbędzie się mecz finałowy, bez jej udziału. Hiszpanka dobrze zaczęła to spotkanie, wygrała pierwszego gema, w drugim prowadziła 40:15. Miała dwa break pointy, Polka się jednak obroniła. Zaczął się okres najlepszej gry Kawy w całym spotkaniu - zmieniała rytm, często wysoko przebijała piłki, które opadały przed linią końcową i wysoko odbijały. Bouzas Maneiro nie wiedziała, czy atakować, czy odpowiadać w taki sam sposób - często się gubiła. Za chwilę sama została przełamana, Polka trzy kolejne akcje kończyła różnorodnie. Przy stanie 5:2 miała moment zawahania, wyrzuciła w podobny sposób trzy kolejne piłki w aut, ale w końcu dopięła swego. Kawa świetnia zaczęła, Hiszpanka lepiej skończyła. Polka goniła resztkami sił W drugiej partii już tak tak różowo nie było, choć przecież zaczęła się ona dla Polki idealnie. Przełamała Hiszpankę, za chwilę prowadziła już 2:0. W czwartym gemie sama jednak dała się przełamać, mimo, że miała aż trzy okazje do prowadzenia 3:1. Zaczął się dla obu tenisistek trudny okres, w którym żadna nie mogła wygrać swojego gema serwisowego. To jednak Hiszpanka była pod presją, to ona "goniła" i doprowadzała do remisu. Nie był to jednak ładny mecz do oglądania - obie rywalki starały się głównie trafiać w kort, nie podejmowały większego ryzyka. W końcu jednak Bouzas Maneiro wygrała gema przy swoim serwisie, objęła prowadzenie 5:4. A później wygrała seta i co gorsza - Polka wyglądała znacznie gorzej od rywalki pod względem kondycyjnym. Można było mieć więc obawy, czy 30-latka z Krynicy Zdroju zdoła jeszcze znaleźć sposób na wybieganą rywalkę. Jedna i druga popełniała sporo błędów, znów serwis nie był żadnym atutem. Polka zaczęła wybijać Hiszpankę z rytmu zagraniami znanymi ze spotkań amatorów, a nie z zawodowego tenisa - dalekimi, wolnymi, z wysokim kozłem. To dawało efekt, Bouzas Maneiro znów się gubiła. I Polka zamęczyła swoją rywalkę, zdobyła bezcenny dla siebie awans. Pozwoli jej poprawić miejsce w rankingu o kolejne 20 pozycji - znajdzie się w okolicy 210. lokaty. A jeśli wygra półfinał, wskoczy do TOP 200. Rywalką Polki w boju będzie Słowaczka Anna Karolina Schmiedlova (nr 1, WTA 58), albo Słowenka Kaja Juvan (nr 6, WTA 108). Tę pierwszą Kawa pokonała tydzień temu w Lublanie. Turniej WTA 125 w Parmie, korty ziemne, ćwierćfinał singla Katarzyna Kawa (Polska, Q) - Jéssica Bouzas Maneiro (Hiszpania) 6:2, 4:6, 6:3.