Dla Katarzyny Piter awans do decydującej potyczki w środkowym Meksyku jest z pewnością sporym wydarzeniem. Po bardzo dobrych pierwszych 10 miesiącach zeszłego roku, gdy poznanianka awansowała do trzech finałów turniejów WTA 250 i dwóch WTA 125, nastał okres bardzo trudny. I nieważne, czy chodziło o mniejsze rywalizacje czy o Wielkiego Szlema - siedem kolejnych zawodów kończyło się porażkami doświadczonej zawodniczki już w pierwszej potyczce, bez względu na to, z kim występowała. Teraz zaś wreszcie nastąpił przełom. Medalistka olimpijska z Tokio partnerką Polki w Meksyku. Laura Pigossi stawia raczej na singla W San Luis Potosi Polka zdecydowała się na grę z Laurą Pigossi, brązową medalistką olimpijską z Tokio w grze podwójnej. O ile Piter od ponad dwóch lat skupia się już wyłącznie na rywalizacji deblowej, to Pigossi stawia przede wszystkim na singiel. Jest na początku drugiej setki rankingu WTA, walczy o możliwość gry w głównej części Rolanda Garrosa. Choć na razie nie idzie jej tu za dobrze, w Indian Wells i Miami przegrywała już pierwsze spotkania w eliminacjach. W Meksyku też szukała punktów, zatrzymała się jednak w ćwierćfinale na Włoszce Elisabetcie Cocciaretto. W deblu zaś grała w tym sezonie tylko raz, na początku roku w Australii. Piter i Pigossi stoczyły w drodze do finału dwa bardzo zacięte, trzysetowe pojedynki, a w pierwszym z nich musiały nawet bronić piłki meczowej. W sobotę nad ranem polskiego czasu zwycięstwo niby przyszło im łatwiej, ale wcale tak być nie musiało. Polka i Brazylijka były zdecydowanymi faworytkami w potyczce z duetem Rebecca Marino/Maria Fernanda Navarro, pierwszy set potwierdzał te założenia. Wygrały go w ledwie 27 minut 6:2, nie pozwoliły przeciwniczkom na choćby jedną szansę na przełamanie własnego serwisu. Ta sztuka Kanadyjce i Meksykance mogła się udać w drugiej partii, gdy przy stanie 2:1 objęły prowadzenie 40:15. Miały trzy szanse na breaka, Piter z Pigossi się wybroniły. A gdy faworytki same dokonały tej sztuki na 5:4, można się było spodziewać szybkiego zakończenia meczu. Przecież serwowały, a poprzednich osiem takich gemów kończyło się ich powodzeniem. Tyle że właśnie wtedy Marino i Navarro odrobiły straty. Trudna sytuacja Polki i Brazylijki, dwie piłki setowe dla rywalek. A za chwilę... był koniec meczu Rywalizacja w tym secie miała rozstrzygnąć się więc wkrótce w tie-breaku, a tu zaczęły się problemy duetu Piter/Pigossi. Bo choć prowadziły 4:3, to wkrótce trzy kolejne punkty uzyskały rywalki. To one miały dwie piłki setowe na doprowadzenie do decydującej rozgrywki. I jej nie wykorzystały. Finisz polsko-brazylijskiej pary był imponujący: cztery ostatnie akcje zwycięskie i miejsce w finale. A po ostatnim serwisie Polki, po którym Marino uderzyła returnem w aut, nastąpiła ogromna radość finalistek. Swoje rywalki w decydującej rozgrywce Polka pozna dopiero w niedzielę nad ranem polskiego czasu. Rok temu też grała w tym mieście w finale, wtedy, wspólnie z Gruzinką Oksaną Kałąsznikową, przegrały jednak z parą: Aliona Bolsova/Andrea Gamiz (Hiszpania/Wenezuela). Turniej WTA 125 w San Luis Potosi (korty ziemne). Półfinał debla Katarzyna Piter/Laura Pigossi (Polska, Brazylia) - Rebecca Marino/Maria Fernanda Navarro (Kanada/Meksyk) 6:2, 7:6 (6).