Kiedy po półfinałowym zwycięstwie nad Tsongą, Novak Djoković całował trawę, podnosząc do nieba wskazujący palec, wszyscy byli świadomi, że celebruje coś więcej, niż pierwszy w życiu awans do finału Wimbledonu. W wieku 24 lat i 43 dni zostanie pierwszym Serbem, który zajmie pozycję nr 1 w światowym tenisie. Hiszpanowi to samo udało się, kiedy miał zaledwie 22 lata i 2 miesiące. Djoković czekał długo, a kiedy już dopiął swego, nie bardzo wiedział jak się zachować. "W takiej chwili człowiek robi coś odruchowo, bo nie bardzo wie, jak wyrazić radość - tłumaczył nieporadnie wypytywany o symbolikę pocałunku złożonego na korcie. Długo dojrzewał Djoković dojrzewał długo. Kłopoty z psychiką nie pozwalała mu na wykorzystywanie fizycznych i technicznych możliwości. Już pięć lat temu doszedł do ćwierćfinału Rolanda Garrosa, gdzie spotkał się z broniącym tytułu Nadalem, ale skreczował. Za rok spotkali się w półfinale i Serb przegrał gładko w trzech setach. Kiedy niedługo później los skrzyżował ich drogi w półfinale Wimbledonu, Djoković znów oddał Hiszpanowi mecz walkowerem. Niespełna rok starszy Nadal zdecydowanie szybciej nauczył się wykorzystywać swój talent. Do dziś wygrał dziesięć turniejów Wielkiego Szlema, Djoković w styczniu, w Australian Open zaledwie drugi. Ten rok jest jednak dla Serba przełomowy. Niedawno wykryto u niego uczulenie na gluten, który zrewolucjonizowało jego dietę. Najważniejsze zmiany dokonały się jednak w psychice. Tak bardzo bolały go porażki z Nadalem i Federerem, że w końcu nauczył się z nimi wygrywać. Od początku roku zwyciężył Nadala cztery razy, w tym w Madrycie na oczach Cristiano Ronaldo i innych graczy Realu Madryt, którzy przyszli kibicować Hiszpanowi. Triumf w jaskini lwa ostatecznie przekonało Novaka, że może być najlepszy. Nie pobił legendarnego rekordu Johna McEnroe z 1984 roku, który od początku sezonu wygrał 42 mecze. Seria Djokovica trwała aż do półfinału Rolanda Garrosa, kiedy przerwał ją Roger Federer po 41 kolejnych zwycięstwach Serba. Gdyby Djokovic pokonał Szwajcara, już wtedy zostałby nr 1. Federer to jednak najlepszy tenisista w historii, kogoś takiego zawsze trzeba się obawiać. Tylko jedna porażka w roku "Aby zostać nr 1 w czasach, gdy grają Nadal i Federer, można sobie pozwolić na jedną porażkę w roku" - mówi Djokovic. Faktycznie po prawie 7,5 roku tenis doczekał lidera światowego rankingu, którym nie byłby Szwajcar, lub Hiszpan. Czy Novak już dorównuje im klasą? Przez długi czas uchodził za tenisowego "zabijakę", gotowego do wojny totalnej na korcie, unicestwiającego rywala za pomocą morderczych uderzeń, ale niezdolnego do zademonstrowania, choć cienia z finezji Federera. Urodzony w 1987 roku w Belgradzie Novak zawdzięcza karierę determinacji rodziców. Ojciec, Srdjan były mistrz Jugosławii w narciarstwie alpejskim i mama, Dijana przed laty łyżwiarka figurowa prowadzili pizzerię w górskiej miejscowości turystycznej w Kopaonik i dzięki temu stać ich było na lekcje tenisowe dla trzech synów. Rodzice zapisali Novaka oraz jego dwóch młodszych braci do szkółki byłej tenisistki Jeleny Gencić. Wspomina ona, że kiedy jako czterolatek wmaszerował do klubu z torbą z rakietami większą od niego samego, zapytała: "kto go tak profesjonalnie spakował"? Odparł, że on sam. A kiedy spytała: "kim chce być kiedy dorośnie", bez wahania odparł, że numerem 1 na świecie. Dokładnie taką samą odpowiedź wiele lat wcześniej dała jej przed pierwszym treningiem Monika Seles. To Gencić podpowiedziała rodzicom Novaka, że jeśli chcą, żeby syn się rozwijał, musza wywieźć go zagranicę. Na wyjazd do USA nie było ich stać. 12 letniego Novaka wysłali do akademii w Monachium prowadzonej przez Niki Pilicia, finalisty Roland Garros z 1973 roku. Pilić pozwolił chłopcu trenować za darmo, bo rozumiał, że ta inwestycja się zwróci. Dziś zarabiający miliony dolarów Djoković prowadzi z nim interesy. Idol Serbów Novak jest oczywiście idolem Serbów. Nigdy nie odmawiał gry w reprezentacji. Odmówił za to Brytyjczykom, którzy namawiali go do reprezentowania ich barw dzięki czemu miałby paszport Unii Europejskiej. W kwietniu 2008 roku Djokovic pojechał do Kosowa, by w Mitrovicy, niedaleko miejsca urodzenia ojca zadedykować tamtejszym Serbom swoje zwycięstwa. "Kosowo jest serbskie!" mówił po ogłoszeniu niepodległości przez republikę. Dochodząc do finału Wimbledonu Novak osiągnął nr 1 na liście ATP. Będzie nim od poniedziałku, bez względu na wynik finału z Rafaelem Nadalem. Broniący tytułu Hiszpan nie żałuje straty pierwszego miejsca, bo doskonale wie, że nie ranking decyduje, kto faktycznie jest królem tenisa. Aby nim zostać Novak musi w niedzielę jeszcze raz pokonać Nadala na korcie centralnym All England Lawn Tennis and Croquet Club. Bo jeśli przegra, nr 1 ATP stanie się dla niego tylko nagrodą pocieszenia. Faktycznie, więc nie może sobie pozwolić na drugą porażkę w sezonie, w czasach Nadala i Federera. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego