"Pamiętam, jak Agnieszka Radwańska odpadła szybko z turnieju olimpijskiego w Londynie. Liczyłem, że zdobędzie tam medal i po jej porażce byłem załamany. Do przegranej z Chorwatami podchodzę spokojniej. Pamiętajmy, że już w sobotę mogło być 0:3, gdyby nie klasa naszych deblistów" - podkreślił Fibak. Biało-czerwoni w weekend zmierzyli się w Warszawie z Chorwatami, a stawką był występ w barażu o Grupę Światową. Podopieczni kapitana Radosława Szymanika przegrali na Torwarze 1:3. "Przed meczem szanse oceniałem równo. Za Polakami przemawiał atut własnego terenu i wyboru nawierzchni. Kiedyś Białoruś pokonała u siebie USA, a Czesi poradzili sobie z wieloma potęgami. Naszą główną bronią miał być Jerzy Janowicz, ale trzeba pamiętać, że ostatnio nie odnosił sukcesów, a jego niedzielny rywal - Marin Cilic - wygrał dwa turnieje ATP" - argumentował najlepszy polski tenisista w historii. Jak dodał, już wcześniej był przekonany, że jeśli łodzianin ma pokonać lidera Chorwatów, to tylko w trzech setach. Polak wygrał dwie pierwsze partie, ale w trzech następnych górą był Cilic. "Wiedziałem, że jak mecz potrwa dłużej, to Jurek będzie miał problemy. Myślę, że pod względem tenisowym zrehabilitował się za piątkową porażkę (Janowicz przegrał wtedy w pięciu setach z niespełna 18-letnim Borną Coricem), bo w pierwszych dwóch odsłonach grał dziś świetnie" - ocenił. Fibak zaznaczył, że żałuje, iż Janowicz po niedzielnej porażce wybuchł podczas konferencji prasowej i wdał się w kłótnię z przedstawicielami mediów. "Szkoda, że się nie powstrzymał. Największą krzywdę zrobił tym samemu sobie" - podkreślił. Jak przyznał, od dawna czeka na awans biało-czerwonych do Grupy Światowej. Wierzy, że to nastąpi, ale nie chciał uściślić, kiedy można się tego spodziewać. "Mówienie o tym teraz, to jak wróżenie z fusów. Zbyt wiele czynników ma wpływ na wynik, np. losowanie. Mamy mocny skład, więc widzę szansę, ale na pewno Jurek musiałby być w najwyższej formie" - zaznaczył.