Iga Świątek niczym burza mknie przez turniej w Indian Wells. Polka jest już w ćwierćfinale. W walce o półfinał, w nocy ze środy na czwartek zmierzy się z rozstawioną z numerem 25. Amerykanką Madison Keys. - To nie jest niespodzianka. Iga już od dłuższego czasu jest w ścisłej światowej czołówce, a teraz ma drogę otwartą do wygrania turnieju. Zawodniczki, z którymi nie lubi grać, są w drugiej połówce drabinki. Madison Keys, z którą się teraz zmierzy gra świetnie w tym turnieju. Na pewno jest groźną przeciwniczką, ale nie porusza się tak dobrze po korcie jak Iga. Polka jest w tym względzie jak dynamit. Amerykanka ma potężne uderzenia, nie jest jednak tak zwrotna i szybka jak nasza reprezentantka. Oby tylko nie wróciły demony do tracenia punktów z łatwych piłek. Oby one nie przeważyły nad geniuszem wygrywania tych trudnych, tego się obawiam - mówi nam Wojciech Fibak. - Mecze w Indian Wells z udziałem Igi są dosyć dziwne. Przegrywa pierwszego seta, a potem schodzi z kortu na dosyć długo, nawet na osiem minut, po czym wraca i odmienia losy rywalizacji. Tak, jak prawie za wszystko Igę chwalę i podziwiam od prawie czterech lat, to akurat takie demonstracyjne jej zachowanie nie podoba mi się. Widać, że to już jest jakby wpisane w rytm jej meczu. Jeżeli wszystkie inne tenisistki, które się na niej wzorują, między innymi młode zawodniczki, jeżeli one wszystkie zaczną wychodzić z kortu po jednym przegranym secie, to niestety, ale odbiera to piękno tenisa. Taka postawa Igi nie bardzo pasuje mi do fair play, do tego całego zachowania, którym przecież imponuje - dodaje Wojciech Fibak. Wojciech Fibak: Mistrzem przerw był Novak Djoković - Mistrzem takich przerw był kiedyś Novak Djoković. Ja z uwagą obserwowałem Angelique Kerber, która po pierwszym secie pewnie się zastanawiała, co ja mam teraz zrobić, jak się zachowywać, żeby z Igą wgrać, skoro po powrocie na kort ona w dwóch poprzednich meczach wygrała. Przerwy z udziałem Igi są bardzo długie, nasza reprezentantka wykorzystuje je do bólu. Niewiele ma to jednak wspólnego z białym sportem i jego pięknem. Ktoś może powiedzieć, że po wygranym secie Iga też wychodzi, ale chyba tak nie jest - twierdzi były tenisista. Wojciech Fibak: To są dziwne i charakterystyczne cechy tenisa Igi Świątek - Jest jeszcze jedna rzecz, która bardzo uwidoczniła się podczas tego turnieju. Iga, tak jak nikt na świecie potrafi wygrywać najtrudniejsze piłki, które nadlatują do niej z największą siłą. To jest jej znak firmowy, potrafi je wygrywać automatycznie, z dużą łatwością. W taki sposób zdobywa w każdym meczu kilkanaście punktów. Nikt tak nie gra i do tej pory nie grał. Z drugiej jednak strony Iga potrafi w tym samym meczu zepsuć kilkanaście bardzo łatwych piłek. To jest zastanawiające i coraz bardziej powtarza się w jej grze. Wszyscy już to zauważają. Widzimy zdziwienie na twarzach jej sztabu, ale też wielu sympatyków na całym świecie, gdy przegrywa łatwe punkty. Ona sama nie może w to uwierzyć i często podnosi ręce do góry w bezradnym geście. To są dziwne i charakterystyczne cechy jej tenisa, o których do tej pory nie mówiłem - zauważa czterokrotny ćwierćfinalista turniejów wielkoszlemowych w grze pojedynczej. Wojciech Fibak pokusił się także o ocenę gry Huberta Hurkacza w turnieju w USA. Polak w walce o ćwierćfinał zmierzy się tuż po północy z Rosjaninem Andriejem Rublowem. - Wytypowanie wyniku tej rywalizacji jest pewnego rodzaju loterią. Wszystkie ich mecze są bardzo wyrównane, co ważne Hubert lubi grać z Rublowem. Polak ma na pewno większą szansę na półfinał w tym turnieju. Bardzo się cieszę, że i Iga i Hubert prezentują się tak znakomicie w Stanach Zjednoczonych - zakończył zwycięzca Australian Open w grze podwójnej z 1978 roku. Rozmawiał Zbigniew Czyż