Olgierd Kwiatkowski, Interia: Jak pan zareagował na zwycięstwo Huberta Hurkacza w Winston-Salem. Ostatnim z Polaków, który wygrywał w ATP w grze pojedynczej był właśnie pan w 1982 roku. Wojciech Fibak, zwycięzca 15 turniejów ATP w latach 1975-1982: - Jestem wzruszony, szczęśliwy, pełen radości. Ogromnie cieszę się, że Hubert wygrał. Tak długo czekałem na to, żeby Polak w końcu zwyciężył w turnieju ATP. Tyle lat minęło... Historia zatoczyła koło, bo ja ten ostatni turniej wygrałem w Stanach Zjednoczonych, teraz Hubert również wygrywa w USA. Dlaczego tak długo to trwało? Mieliśmy wiele nadziei tenisowych w męskim tenisie, a zwycięstw brakowało. - Był Filip Anioła jeden z najlepszych juniorów w Europie, grał jak równy z równym z Rogerem Federerem, Fabrice'em Santoro, Sebastianem Grosjeanem. Byli: Wojtek Kowalski, Łukasz Kubot, Jerzy Janowicz, Michał Przysiężny. Za moich czasów Tadek Nowicki i Jacek Niedźwiecki, nie wiem dlaczego na mączce nie odniósł zwycięstwa Wojtek Gąsiorek. On świetnie grał. Było wiele szans, ale się nigdy nie udawało. Cieszę się, że doczekałem tego zwycięstwa. Poczułem ulgę. Pamięta pan okoliczności pana wygranej w 1982 roku? - Tu powiem zaskakującą ciekawostkę. Dowiedziałem się właśnie, że Hubert za wygraną w Winston-Salem otrzymał 96 tys. dol., a wiem pan ile ja zarobiłem za zwycięstwo w Chicago? To było 100 tys. dolarów. To jest niesamowite. Teraz wynagrodzenia są 10-krotnie wyższe, a może i jeszcze wyższe, a okazało się, że wtedy turniej w Chicago był mocno dotowany w ramach cyklu WTC sponsorowanego przez amerykańskich miliarderów. Zwycięzca dostawał 100 tys., finalista 30 tys. Można powiedzieć, że nie tylko wygrana w USA łączy mnie i Huberta, ale także wysokość premii za zwycięstwo. Jak pan ocenia grę i postawę Huberta Hurkacza? - Bardzo go lubię i szanuję. Ten chłopak jest prawdziwym dżentelmenem na korcie i poza kortem. Do tego niesłychanie utalentowany zawodnik, świetnie się porusza, posiada niesamowity repertuar uderzeń. W finale w Winston-Salem pokonał Francuza, który tak bardzo dziwnie uderza piłkę forhendem. Nie mogę sobie skojarzyć innego tenisisty w tourze z takim zagraniem jak Paire. Z jednej strony wspaniałe loby, skróty, mocny serwis, niesamowite czucie piłki, a z drugiej strony Pan Bóg nie dał talentu do forhendu. W poniedziałek Hurkacz będzie notowany na 35. pozycji w ATP. Gdzie się zatrzyma? - Życzę mu tego, żeby osiągał kolejne finały i wygrywał. Niech mnie goni. Tak jak Łukasz Kubot mnie goni w deblu. Łukasz wygrał teraz 25. turniej, zostało mu 27, by mnie dojść. Agnieszka mnie przebiła, bo wygrała 20. turniejów. Ale niech Magda Linette, która odniosła wspaniałe zwycięstwo w Bronx Open goni Agnieszkę. Czy miał pan wcześniej sygnały, że Hurkacz posiada taki ogromny talent i może wejść w wieku 22 lat do pierwszej 50-tki ATP? - Przed tymi sukcesami dzwonił do mnie znany trener z USA i chciał zgarnąć i Huberta i Kamila Majchrzaka. Nic nie wyszło. Ludzie przeczuwali, że obaj mają potencjał. Ja to widziałem, kiedy Hubert wygrał challengera w Poznaniu. Wróżyłem mu wysokie loty w tenisowym świecie. Podobnie Jerzemu Janowiczowi kiedy jako junior dawaliśmy mu z dyrektorem turnieju dziką kartę do tego samego challengera. Pan pewnie również cieszy się ogromnie z wygranej Magdy Linette? - Magda Linette pochodzi tak jak ja z Poznania. Niedawno rozmawiałem z jej trenerem. Mówiłem, że Magda mi bardzo imponuje. Jest wysportowana i wyćwiczona, znakomicie biega. Ale pytałem też, czy Magda nie może grać bliżej linii tak jak Agnieszka Radwańska? Wtedy byłaby bardziej niebezpieczna. Przypuszczałem, że może nie ma do tego smykałki. Okazuje się, że potrafi. Przez kilka miesięcy trenowała na kortach AZS-u Poznań i okazuje się, że stała się inną tenisistką. Gra blisko linii, precyzyjnie. Z tą grą może awansować do pierwszej 20-tki w WTA. Ona sama mówi, że ma już 27 lat i będzie trudno, ale ja uważam, że wszystko przed nią. Przed nami US Open. Czego się pan spodziewa po Polakach w tym ostatnim wielkoszlemowym turnieju w tym roku? - Hubert ma trudne zadanie. Po pierwsze musi jak najszybciej przestawić się na grę w nowych warunkach. W Winston-Salem był chłodny dzień, nawierzchnia bardzo wolna, tępa. W finale obaj tenisiści nie mogli z tego powodu wykorzystać wielu swoich atutów. Hubert powinien jak najszybciej wsiąść do samolotu i jeszcze w niedzielę potrenować w Nowym Jorku. Jego przeciwnik Jeremy Chardy jest bardzo wymagający, może mniej wygodny dla naszego zawodnika niż Benoit Paire. Francuz ma jednak problemy ze stopą, nie wiem, czy będzie grał na najwyższym poziomie. - Wierzę w Igę Świątek. W pierwszej rundzie ma Serbkę Ivanę Jorović. To korzystne losowanie, ale w drugiej rywalką Polki będzie prawdopodobnie Anastazja Sewastowa, która była w półfinale w ubiegłym roku. Łotyszka gra bardzo inteligentny tenis. Bez względu na najbliższe wyniki Iga ma potencjał, by być na stale w światowej czołówce razem z innymi młodymi zawodniczkami - Amandą Anisimową, Coco Gauff, Biancą Andrescu, Dayaną Yastremską. Ona ma wszystko - piorunujące uderzenia, świetnie się porusza, musi jeszcze poprawić regularność, ale to przyjdzie z czasem. Magda powinna wygrać pierwszą rundę, w drugiej Osaka. Liderki WTA są ostatnio bardzo kapryśne. Sprawa jest otwarta. To jest nowa Magda, która gra niefizycznie, ale blisko linii. Wielkim sukcesem jest awans z eliminacji Magdy Fręch. - W każdym razie w tegorocznym US Open nie obawiamy się tego, że Agnieszka Radwańska nie gra i będzie nudno. Wydawało się, że będzie posucha, będziemy smutni i zabraknie nam tenisowych przeżyć. Tymczasem teraz mamy tyle tyle pozytywnych wrażeń, tyle dobrych wiadomości. Co chwila odbieram telefony. Wszyscy dzwonią, pytają jak to się stało? Przeżyliśmy w ten weekend wspaniałe chwile. Łukasz wygrał turniej, Magda Linette i Hubert wygrali turnieje, Magda Fręch awansowała do turnieju głównego, może Kamil Majchrzak się załapie jako lucky loser. Coś wspaniałego. To były niesamowite noce polskiego tenisa. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski