Ledwie pięć miesięcy, nawet niecałe, a już 45 rozegranych spotkań - to dorobek Kamila Majchrzaka w sezonie 2024. Urodzony w Piotrkowie tenisista wracał do świata tenisa tuż przed Sylwestrem, zaczynał od zera, bo przez zawieszenie ze strony ITIA stracił kilkanaście miesięcy w swojej sportowej karierze. I gdy się spojrzy, gdzie był 30 grudnia, a gdzie jest dziś, można przecierać oczy. Zaczynał rok z niczym, dziś jest już w trzeciej setce rankingu ATP. Kolejny skok Kamila Majchrzaka Pod koniec grudnia frajdę Polakowi musiało sprawić zaproszenie... do kwalifikacji w najmniejszym z możliwych turniejów - ITF 15. W tunezyjskim Monastyrze rywalizują zwykle albo bardzo młodzi zawodnicy, stawiający pierwsze kroki w profesjonalnej rywalizacji, albo globtroterzy, dla których występy są elementem normalnego życia "w podróży". A walka o miejsce na kortach treningowych, jak wspominał Majchrzak w jednym z podcastów, zaczyna się bladym świtem. O wielkim zarobku też nie ma mowy, za triumf w Monastyrze Polak dostał ledwie dwa tysiące dolarów, a przecież musi opłacić podróż, zakwaterowanie, wyżywienie - nie tylko sobie, ale i trenerowi. Liczą się głównie punkty, wtedy zdobył ich 15, zaistniał w rankingu ATP. I zaczął dokładać kolejne, wygrał cztery turnieje, w sobotę znalazł się po raz piąty w finale. Tym razem zagrał o tytuł challengera 75 w Skopje, ale przegrał z najlepszym juniorem świata w rankingu ITF - Austriakiem Joelem Schwärzlerem. Teoretycznie ma czego żałować, rywalem był 18-latek, dla którego to pierwszy tak wielki sukces. A z drugiej strony - Majchrzak dostał w nagrodę ponad sześć tysięcy dolarów i 44 punkty do rankingu. I to ostatnie jest najważniejsze. Kamil Majchrzak walczy o swój szósty start w US Open. Jest blisko, potrzeba jeszcze jednego takiego turnieju jak ostatni W najnowszym rankingu ATP, który będzie obowiązywać przez najbliższe dwa tygodnie, Majchrzak awansował na 290. miejsce. To wciąż za mało, by walczyć w kwalifikacjach do Wielkich Szlemów, ale Polak jest tego coraz bliżej. Mało tego - wciąż punkty będą mu się tylko dodawać, nie musi niczego bronić, nic mu się nie odpisuje. Z 19 miejsc w tabelce punktowej ma wypełnionych niecałą połowę pozycji - najwyższą zdobyczą było 50 oczek wywalczonych w challengerze w Kigali, druga to sobotnie 44 punkty w Skopje. To wszystko sprawiło, że Kamil awansował na światowej liście aż o 61 pozycji. Gdyby powtórzył taki skok, mógłby myśleć powoli o myśleć o eliminacjach US Open. A był tam już pięciokrotnie, w 2019 roku przeszedł kwalifikacje, choć jako "lucky loser", doszedł do trzeciej rundy w głównej drabince, ogrywając Nicolasa Jarry'ego i Pablo Cuevasa. To może stać się już wkrótce - Majchrzak jest bowiem na liście zgłoszeń do czerwonych turniejów w Prościejowie i Bratysławie - to challengery ATP 100. Musi tam jednak wystąpić w eliminacjach. A później zapewne odwiedzi Wielkopolską, w Poznaniu też jest challenger, rangi ATP 75.