Serenie udał się rewanż na Justine Henin-Hardenne za porażkę w półfinale French Open, a Venus walcząca z Kim Clijsters oraz problemami zdrowotnymi także zeszła z kortu centralnego jako zwyciężczyni. W pierwszym meczu półfinałowym turnieju kobiet Serena Williams pewnie pokonała Henin 6-3, 6-2. W ciągu 70 minut spędzonych przez zawodniczki na korcie centralnym w Londynie nie było ani chwili wątpliwości, która z tenisistek jest numerem 1 na świecie. Henin nie zagrała źle, ale Serena była perfekcyjna. Amerykanka walczyła tak ostro, że aż przy jednej z akcji straciła kolczyk. Już po 19 minutach i świetnych minięciach oraz bezbłędnej grze młodszej z sióstr Williams było 4-0 dla rozstawionej z numerem 1 zawodniczki. Za chwilę jednak nastąpił moment rozluźnienia Sereny, jak się później okazało, jedyny w tym meczu, co Belgijka wykorzystała i zbliżyła się na 3-4. Dwa następne gemy padły jednak łupem Amerykanki i po 38 minutach było po I secie (6-3). Fenomenalna wręcz dyspozycja obrończyni tytułu wyraźnie zdeprymowała Henin, która przegrała przy swoim serwisie otwierający drugą partię gem, kończąc go podwójnym błędem serwisowym. Jeden break przewagi Williams utrzymał się aż do stanu 4-2, kiedy to Serena znów przełamała rywalkę. W następnym gemie Amerykanka, która popełniła zaledwie 10 niewymuszonych błędów (Henin 16) zakończyła pojedynek. Chyba żadna tenisistka nie byłaby w stanie wygrać tego dnia z Sereną, która grała bardzo konsekwentnie, a przy tym - jak zwykle - imponowała niesłychaną siłą gry. - Jestem szczęśliwa, że będę znów w finale Wimbledonu - powiedziała po meczu Serena, która była zdecydowanie lepsza w wygrywających piłkach (23-12). - Jestem naprawdę podekscytowana, to wspaniałe uczucie Dodatkowym, poza porażką w Paryżu z Henin, elementem motywującym Amerykankę, była możliwość stracenia przez nią - w przypadku porażki - prowadzenia na liście WTA na rzecz Kim Clijsters. - Grałam naprawdę dobrze i byłam skupiona - dodała Serena. - Musiałam być. W finale Wimbledonu rozstawiona z "1" Serena zmierzy się z siostrą. Venus pokonała Kim Clijsters 4-6, 6-3, 6-1. Już po trzech gemach drugiego półfinału Amerykanka zaczęła zmagać się z urazem mięśni brzucha, tym samym, który zmusił ją do kreczu w warszawskim finale J&S Cup. Rozstawiona z "2" Clijsters szybko wykorzystała ten fakt, objęła prowadzenie 2-0 i dowiozła prowadzenie do końca seta. Williams, która cały czas grała z grymasem bólu na twarzy, nie pomogła nawet wizyta (przy stanie 2-1) w szatni, gdzie mogła skorzystać z pomocy masażystki. Venus pomogła jednak znacznie dłuższa, bo prawie godzinna przerwa, z powodu opadów deszczu, którą zarządzona tuż po zakończeniu pierwszej partii. - Deszcz mnie uratował - powiedziała po meczu Venus. - Byłam tak zmartwiona kontuzją, że nie mogłam się uspokoić. Moja mama powiedziała: "Pomódl się i uspokój się. Jeśli zamierzasz grać, to graj. Jeśli nie, to nie rób tego. Dopiero po półgodzinie uporałam się z tym wszystkim. Po powrocie na kort Venus, mimo wciąż widocznego cierpienia, zaczęła popełniać znacznie mniej niewymuszonych błędów (15 Williams i 19 Clijsters w całym meczu) i grać coraz pewniej z głębi kortu. O dziwo właśnie ta równość gry, mimo mniejszej ilości wygrywających piłek (26-18 dla Belgijki) pozwoliła Williams najpierw odrobić straty, a w trzecim secie nadawać ton grze. Venus, która rok temu uległa w finale siostrze, będzie miała szansę wygrać Wimbledon po raz trzeci. Starsza z sióstr triumfowała w Londynie w latach 2000 i 2001. Wśród mężczyzn swoje aspiracje do tytułu potwierdził Andy Roddick. Rozstawiony z numerem 5 Amerykanin łatwo pokonał w ćwierćfinale Szweda Jonasa Bjoerkmana 6-4, 6-2, 6-4. 21-letni Roddick, który dopiero po raz drugi w karierze osiągnął półfinał imprezy zaliczanej do Wielkiego Szlema, jest od początku turnieju uważany przez londyńskich bukmacherów za najpoważniejszego kandydata do triumfu. W styczniu wystąpił w półfinale Australian Open w Melbourne. - Jestem bardzo zadowolony z drogi jaką tu pokonałem i czekam na więcej. Jestem bliski spełnienia największego marzenia - powiedział po meczu Roddick. - Wiem, że w półfinale czeka mnie trudny mecz, ale nie jestem na przegranej pozycji. Wydaje mi się nawet, że to on może być bardziej spięty na korcie. Jeśli mnie nie zawiedzie serwis, wszystko powinno być OK - dodał Amerykanin, który w półfinale zmierzy się ze Szwajcarem Rogerem Federerem (4). W innym ćwierćfinale Francuz Sebastien Grosjean, rozstawiony z numerem 13, wyeliminował Brytyjczyka Tima Henmana (10). Grosjean wygrał 7-6 (10-8), 3-6, 6-3, 6-4. Mecz ten rozpoczął się w środę po południu, ale został przerwany na początku czwartego seta w wyniku ulewnych opadów deszczu. - Grałem przeciwko Timowi bardzo dobrze, ale po przegranym drugim secie miałem pewien kryzys psychiczny. Na szczęście pomógł mi deszcz i po powrocie na kort wszystko wróciło do normy - powiedział Grosjean. - Dzisiaj łatwiej mi się grało, bo miałem przewagę w setach 2:1, ale mecze przekładane na następny dzień nigdy nie są łatwe. Najczęściej pojawiają się wtedy problemy z koncentracją i odnalezieniem motywacji. Kolejnym rywalem Francuza będzie Mark Philippoussis, który po dramatycznym pięciosetowym meczu pokonał rewelacyjnego Niemca Alexandera Poppa. Australijczyk wygrał 4-6, 4-6, 6-3, 6-3, 8-6. Przy stanie 7-6 w decydującej partii, Philippoussis zdołał przełamać rywala dzięki fantastycznym returnom. Wyniki meczów 1/2 finału kobiet Serena Williams (USA, 1) - Justine Henin-Hardenne (Belgia, 3) 6-3, 6-2 Venus Williams (USA, 4) - Kim Clijsters (Belgia, 2) 4-6, 6-3, 6-1 Wyniki meczów 1/4 finału mężczyzn Roger Federer (Szwajcaria, 4) - Sjeng Schalken (Holandia, 8) 6-3, 6-4, 6-4 Andy Roddick (USA, 5) - Jonas Bjoerkman (Szwecja) 6-4, 6-2, 6-4 Sebastien Grosjean (Francja, 12) - Tim Henman (W.Brytania, 10) 7-6 (10-8), 3-6, 6-3, 6-4 Mark Philippoussis (Australia) - Alexander Popp (Niemcy) 4-6, 4-6, 6-3, 6-3, 8-6