- Nigdy się nie zastanawiałam jaka jest szczęśliwa liczba dla mnie, więc nie mogę powiedzieć, żeby była nią 22. Na pewno cieszę się, że ten wynik Steffi wyrównałam, bo to jest zawsze jakaś dodatkowa motywacja. Jednak myślę, że większą radość, niż z 22. tytułu, mam z tego, że znów wygrałam właśnie Wimbledon, bo to wyjątkowy turniej i jest to dla mnie wielki zaszczyt - powiedziała triumfatorka The Chamionships 2016. - Ale proszę nie pytajcie mnie już, czy myślę o 25 zwycięstwach w Wielkim Szlemie, bo nie, nie myślę i ze mną o tym nie rozmawiajcie dzisiaj. Ani o dziewiątym zwycięstwie w Wimbledonie i wyrównaniu rekordu Martiny Navratilovej. Dajcie mi się nacieszyć tym, co się dzisiaj stało, bo nawet nie miałam jeszcze czasu po nim uporządkować myśli - dodała. To był 28. występ Williams w finale imprez zaliczanych do Wielkiego Szlema, a poniosła w tej fazie dotychczas tylko sześć porażek, w tym dwie w Londynie (2004 i 2008), a także dwie w tym sezonie - w Australian Open i Roland Garros. - Myślę, że to był jeden z najlepszych kobiecych finałów w Wimbledonie. Angie grała bardzo dobrze. Rozegrałyśmy wiele bardzo długich wymian, walcząc o każdy pojedynczy punkt. Nic mi nie oddała za darmo, na każdy punkt musiałam sama mocno zapracować. W Melbourne grałam bardzo dobrze, ale ona zagrała jeszcze lepiej. W tym turnieju również grała wielki tenis - powiedziała Williams. - Na pewno trochę większy stres był w pierwszym secie, byłam trochę zdenerwowana, bo gra była naprawdę niesamowicie wyrównana. Dopiero, jak wygrałam tego seta, trochę się uspokoiłam i wzięłam głęboki, ale to naprawdę głęboki oddech. Jeśli tylko mogę grać swój tenis, wiem, że mam naprawdę duże szanse, żeby wygrać mecz - dodała. W trwającym godzinę i 12 minut meczu Williams wykorzystała tylko dwie z sześciu szans na przałamanie podania rywalki, po jednej w każdym secie. Sama w drugim, przy stanie 3:3, obroniła jedynego "break pointa", jakiego miała do dyspozycji jej rywalka. - Tak, wierzyłam, ze uda mi się ją wtedy przełamać, ale to była szansa jak jeden na milion. Nic nie mogłam zrobić, kiedy ona strzeliła asem. Zresztą, chociaż dzisiaj był bardzo równy mecz, to jednak ona cały czas kontrolowała jego przebieg. Dała mi tylko jednego "break pointa" i go od razu zabrała. Ja jej dałam sześć okazji, a wykorzystała tylko dwie - powiedziała po meczu Kerber. Niemka w poniedziałek zostanie wiceliderką rankingu WTA Tour, spychając na trzecią pozycję Hiszpankę Garbine Muguruzę (ubiegłoroczna finalistka odpadła już w drugiej rundzie)i na czwarte Agnieszkę Radwańską (po ubiegłorocznym półfinale odpadła teraz w 1/8 finału). - To, że będę numerem dwa na świecie, wcale nie znaczy, że zrobiłam krok, żeby się zbliżyć do poziomu Sereny. Ona wciąż jest poza zasięgiem nas wszystkich, a tylko czasem zdarzają jej się trochę słabsze momenty. Na pewno jeszcze długa droga przede mną, żeby być numerem jeden. Mam nadzieję, że nie będę musiała na to czekać, aż Serena zakończy karierę. Ale nie myślę o tym, najważniejsze jest dla mnie poprawianie swojego tenisa oraz jak najlepsza gra i wyniki - dodała. Wieczorem Serena Williams po raz drugi odniosła zwycięstwo w Wimbledonie, tym razem w deblu w parze ze starsza siostrą Venus. W finale Amerykanki pokonały Węgierkę Timeę Babos i Jarosławę Szwedową z Kazachstanu (16.) 6:3, 6:4. Przed tym meczem wyłonieni zostali zwycięzcy gry podwójnej mężczyzn w finale, który był wewnętrzną sprawą francuskich tenisistów. Wygrali najwyżej rozstawieni Pierre-Hugues Herbert i Nicolas Mahut z Julienem Benneteau i Edouardem Rogierem-Wasselinem 6:4, 7:6 (7-1), 6:3.