Według informacji na 7.30 rano czasu lokalnego w poniedziałek - niespełna sześć godzin przed tym, jak Roger Federer zaserwuje na korcie centralnym po raz pierwszy - w słynnej kolejce na korty "The Queue" stało ponad 7,5 tys. osób. Wiele z nich spędziło tam z namiotami nawet cały weekend w nadziei na to, żeby dostać bilety na najlepsze korty i zobaczyć światową czołówkę tenisistów w akcji. Pozostałe bilety rozeszły się jak świeże bułeczki już przed miesiącami, za pomocą loterii pocztowej, w której swój udział trzeba zgłaszać jeszcze w grudniu roku poprzedzającego turniej. Co roku setki tysięcy Brytyjczyków wysyłają listy z prośbą o formularz do aplikacji w nadziei, że uda im się zdobyć jakiekolwiek wejściówki - na dowolny dzień i dowolny kort. Kolejne tysiące osób ubiegają się o bilety przez dodatkowe, pomniejsze loterie organizowane przez lokalne kluby dla osób mających członkostwo brytyjskiej federacji tenisowej: amatorów, juniorów, zawodników, trenerów i szkół. Tegoroczna edycja Wimbledonu będzie wyjątkowa, bo powiązana ze 150-leciem klubu All England's Lawn Tennis and Croquet Club, ale wiele tradycyjnych elementów będzie - jak co roku - przypominało o tym, dlaczego turniej jest traktowany jako jeden z najważniejszych symboli współczesnej brytyjskiej tożsamości. Zwyczajowym elementem transmisji stały się rozmowy z odwiedzającymi turniej kibicami (ponad 470 tys. osób w ubiegłym roku), z których wielu - często wymyślnie ubranych - wyprawia się na korty jak na całodniowy piknik, często zabierając ze sobą koc do położenia na słynnej "górce Henmana", butelkę szampana i przekąski, które pozwolą im spędzić na terenie klubu cały dzień. Ci, którzy nie zabiorą niczego ze sobą, mogą jednak liczyć na znajdujące się na terenie kortów punkty usługowe, w których co roku serwowane jest ponad 330 tys. kubków herbaty i kawy, 320 tys. szklanek angielskiego likieru Pimm's z owocami, ponad 234 tys. posiłków, blisko 100 tys. lodów, 76 tys. kanapek i 30 tys. pizz, 17 tys. tradycyjnych ryb z frytkami oraz 2,2 tys. przygotowanych koszyków piknikowych. Jak zapewniają organizatorzy, Wimbledonowi towarzyszy największa w Europie operacja gastronomiczna, aby wykarmić wszystkich kibiców, którzy przyjdą zobaczyć tenisistów w akcji. Nieodłącznym elementem dwutygodniowego święta tenisa i jego nieformalnym symbolem są truskawki, które są zbierane codziennie od czwartej rano w hrabstwie Kent, przed dziewiątą trafiają do sortowni, a tuż przed 11 rano dojeżdżają na Wimbledon. Skala wyzwania jest poważna, bo co roku serwowane jest ponad 160 tys. porcji, a w każdej z nich (kosztującej 2,50 funta, czyli ok. 13 złotych) musi znaleźć się co najmniej dziesięć owoców - co przekłada się łącznie na ponad 34 tys. kilogramów truskawek. Charakterystyczne dla turnieju są także komunikaty o możliwych przerwach wywołanych kapryśną, londyńską pogodą. Na dotychczas rozegrane 131 edycji udało się uniknąć przerw związanych z deszczem zaledwie siedem razy, ostatnio w 2010 roku. Meteorolodzy zapewniają jednak, że tegoroczne rozgrywki mają poważne szanse dołączyć do tej listy: w Londynie od blisko dwóch tygodni codziennie jest niemal 30 stopni Celsjusza, a prognozy pokazują, że taka pogoda powinna się utrzymać przez następne dwa tygodnie, bez ani kropli deszczu. Wielka operacja logistyczna będzie odbywała się także z dala od oczu opinii publicznej, kiedy tysiące osób pracujące przy turnieju będą obsługiwały ponad 600 zawodników, zapewniając im m.in. dostępną na żądanie usługę naciągania rakiet (ponad 2 tys. razy w ubiegłym roku) oraz pełnego wsparcia od wylądowania na londyńskim lotnisku aż do zakończenia gry w mistrzostwach. Wśród nich znajduje się m.in. blisko tysiąc stewardów - z czego co piąty honorowy, pełniący tę funkcję nawet od kilkunastu lat - a także 355 osób zaangażowanych w świadczenie usług transportowych, 250 dzieci zajmujących się podawaniem ponad 53 tys. wykorzystywanych w trakcie turnieju piłek, 168 kortowych i 50 analityków przetwarzających w czasie rzeczywistym wszystkie najważniejsze dane. W tym roku zawodnicy mogą także liczyć na rekordową pulę nagród: aż 34 miliony funtów. Jej wzrost na przestrzeni ostatnich lat podkreśla zmieniającą się naturę sportu: jeszcze w 2012 roku do podziału było mniej niż połowa tej kwoty. Tegoroczni zwycięzcy - zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet - otrzymają po 2,25 miliona funtów (11,17 miliona złotych), o 2,3 proc. więcej niż rok temu. Wszystkie mecze transmitowane będą przez BBC - zarówno w całodniowych blokach w telewizji, jak i za pomocą strony internetowej BBC iPlayer oraz aplikacji BBC Sport na telefony komórkowe. Finały turnieju odbędą się w weekend 14-15 lipca br. Z Londynu Jakub Krupa