Szwajcar w niedzielnym finale pokonał Chorwata Marina Czilicia 6:3, 6:1, 6:4. Tym samym został najbardziej utytułowanym singlistą tej imprezy. Do tej pory dzielił pozycję numer jeden, z siedmioma triumfami, z Pete'em Samprasem i Williamem Renshawem. Federer ma już w koncie 19 wygranych turniejów wielkoszlemowych, co też jest rekordem wśród mężczyzn. Kolejny w tym zestawieniu jest Hiszpan Rafael Nadal, który ma cztery zwycięstwa mniej. Prawie 36-letni mistrz z Bazylei niedzielny triumf świętował najpierw na tradycyjnej kolacji mistrzów, na której była m.in. najlepsza wśród kobiet Garbine Muguruza czy Łukasz Kubot (wygrał debla), a potem z w barze z rodziną i przyjaciółmi. - Moja głowa dzwoni - powiedział Szwajcar w poniedziałkowym poranek. - Nie wiem, co robiłem w nocy. Wydaje mi się, że wypiłem za dużo różnego rodzaju drinków. Byliśmy jednak w barze z 30, 40 przyjaciółmi. Świetnie się bawiliśmy. Poszedłem spać około piątej, a kiedy się obudziłem, nie czułem się dobrze. Dopiero potem poczułem się trochę lepiej - dodał. Federer z 19 wygranymi w turniejach wielkoszlemowych jest czwarty na liście wszech czasów, razem z Helen Wills Moody. Wyprzedzają ich tylko Margaret Court (24), Serena Williams (23) i Steffi Graf (22).