- Jestem trochę przytłoczona. Jeszcze teraz tego nie czuję - muszę odpocząć i wtedy będę się tym cieszyła - mówiła pytana o wrażenia po gładkim finałowym zwycięstwie 6:4 6:2 nad Szwajcarką Leonie Kung. - Przed rozpoczęciem meczu obawiałam się, że nie pójdzie mi dobrze z powodu stresu i presji, ale czułam się świetnie na korcie. Mój serwis był naprawdę dobry i grałam szybkie piłki, więc jestem z tego bardzo zadowolona - tłumaczyła. Zajmująca 347. miejsce w rankingu WTA Polka dodała, że dodatkowym zastrzykiem energii była dla niej atmosfera na korcie numer jeden - drugim największym na Wimbledonie - gdzie jej pojedynek obserwowało kilka tysięcy kibiców. - To było świetne. Myślałam sobie, że to jest właśnie ten powód, dla którego gram w tenisa: żeby robić show, żeby ludzie klaskali, żeby cieszyć ich swoją grą - tłumaczyła 17-latka. Świątek zapowiedziała, że jej celem będzie teraz "uzyskanie lepszego rankingu WTA i gra w seniorskich turniejach". Jak zaznaczyła, Wimbledon był ostatnim turniejem juniorskim w jej karierze i zagra na tym poziomie jeszcze tylko w młodzieżowych igrzyskach olimpijskich w Buenos Aires, w październiku br. - Występuję w wielkoszlemowych turniejach juniorskich od 2016 roku i miałam dużo czasu, żeby grać z juniorami. Teraz muszę zrobić kolejny krok - tłumaczyła. Polka przyznała jednocześnie, że liczy na to, że jako juniorska mistrzyni Wimbledonu otrzyma dziką kartę do przyszłorocznego turnieju seniorek. - Nie mogę się doczekać. (...) Dużo o tym myślałam przed meczem. Wcześniej mówiłam, że na razie się na tym nie koncentruję, ale dzisiaj było zupełnie odwrotnie i to była dla mnie główną motywacją (do tego), żeby wygrać dzisiejszy finał - tłumaczyła. Zwyczajowo zwyciężczyni turnieju juniorskiego otrzymuje w kolejnym roku dziką kartę do kwalifikacji wśród seniorek. Jeśli jednak jej ranking jest na tyle wysoki, że nie jest to konieczne, to władze Wimbledonu mogą zdecydować się na przyznanie dzikiej karty od razu do turnieju głównego. Pytana o plany świętowania, 17-latka powiedziała, że weźmie udział w tradycyjnym balu, który odbywa się w niedzielę wieczorem, po zakończeniu turnieju. - To będzie najlepszy sposób na świętowanie - oceniła ze śmiechem. - Nie wiem, co zrobimy w Polsce. Myślę, że po prostu się skupię na kolejnych turniejach, bo gram znowu za dwa tygodnie - zakończyła. To drugi juniorski tytuł wielkoszlemowy Świątek, ale pierwszy zdobyty w singlu. W deblu triumfowała w tym roku w Rolandzie Garrosie, występując razem z Amerykanką Caty McNally. W finale gry podwójnej zaprezentowała się wcześniej jeszcze raz. W ubiegłorocznym Australian Open w parze z Mają Chwalińską musiały uznać wyższość przeciwniczek. Dotychczas jej najlepszym wynikiem w singlu w zawodach tej rangi był półfinał tegorocznej imprezy w Paryżu. W juniorskim Wimbledonie nastolatka z Warszawy startowała wcześniej raz - dwa lata temu. Wówczas w singlu przegrała mecz otwarcia, a w deblu, w parze ze Słowenką Kają Juvan, dotarła do półfinału. Świątek była siódmą reprezentantką Polski w singlowym finale juniorskiego Wielkiego Szlema. Jej sobotni mecz był zarazem 10. decydującym pojedynkiem zawodów tej rangi w grze pojedynczej z udziałem "Biało-Czerwonych" w tej kategorii wiekowej. Przed nią zwycięstwa zanotowały: Aleksandra Olsza (Wimbledon 1995), Magdalena Grzybowska (Australian Open 1996), Agnieszka Radwańska (Wimbledon 2005 i Roland Garros 2006) oraz Urszula Radwańska (Wimbledon 2007).