Nie wiadomo, który z tenisistów czuł większą tremę w niedzielne popołudnie na korcie centralnym Wimbledonu. Djoković starł się nie tylko z Berrettinim, ale także z historią. Wygrana w tym turnieju oznaczała, że wyrówna rekord wielkoszlemowych zwycięstw Rogera Federera i Rafaela Nadala. Obaj triumfowali 20. razy, Djoković - 19. Włoski tenisista, który w półfinale ograł Huberta Hurkacza, wystąpił w finale swojego pierwszego turnieju Wielkiego Szlema, jako pierwszy Włoch w historii w finale Wimbledonu. Mimo świetnej postawy w tym sezonie na nawierzchni trawiastej to był niespodziewany debiut. Niespodziewana porażka Djokovicia w pierwszym secie W pierwszym secie stało się coś, co zaskoczyło widzów, ekspertów, pewnie samych zawodników. Djoković prowadził 5:2, miał zwycięstwo na wyciągniecie ręki, break pointa w ósmym gemie. Ale co to był za gem! Aby go rozstrzygnąć obaj finaliści rozegrali 22 punkty!. Lepszy okazał się Włoch. Ale potem to Serb podawał. "Serwował po zwycięstwo w secie" jak brzmi tenisowy komunikat. To był jednak moment gry, w którym Berrettini wspiął się na najwyższy poziom. Grał niemal bezbłędnie, Serb był bezradny. Jeden break point obronił, drugiego już nie. Mecz się wyrównał. Zrobiło się "tylko" 5:4 dla Djokovicia. Lider rankingu ATP nie posiadał już przewagi jednego przełamania. Obaj pilnowali swojego serwisu. Doszło do tie-breaka. W tej fazie gry Włoch od razu zyskał przewagę. Miał wspaniałe zagrania z forhendu, jak zwykle mocno serwował, czego dowodem był ostatni zdobyty przez rzymianina punkt w tej fazie gry - po asie serwisowym. Djoković przegrał seta. Niespodzianka, ale nie sensacja. Wiadomo było, że Włoch świetnie gra na trawie i stać go na wiele. Mimo wszystko jednak Serb miał przewagę przełamania od stanu 3:1 i dał rywalowi wrócić do gry. To nie w jego stylu. Odrodzenie Djokovicia w drugim i trzecim secie Serb cały czas zachowywał się spokojnie, jakby nic złego się nie stało. Nie krzyczał, nie rzucał rakietą, zachował całkowity spokój. Przeżył niejeden taki kryzys, ostatnio na Roland Garrosie, gdy przegrywał w finale ze Stephanosem Tsitsipasem 0:2. Z Berrettinim nie dopuścił do takiej sytuacji. Djoković drugiego seta zaczął do prowadzenia 4:0. Wygranie dwóch gemów serwisowych przeciwnika zapewniło mu spokój. Mógł sobie pozwolić na jedno "przełamanie". Wygrał 6:4. Berrettini nie był już tak bezbłędny. W trzecim secie "Nole" popełnił tylko trzy niewymuszone błędy, podczas gdy jego rywal - dziewięć. Djoković znów na początku przełamał serwis Włocha. Utrzymał tę przewagę do końca. Tylko set dzielił Serba od wygrania całego turnieju. Djoković przechodzi do historii tenisa Berrettini był ostrożny w czwartym secie, tym razem nie stracił na początku swojego serwisu. Obaj zawodnicy łatwo wygrywali swoje gemy. W siódmym Djoković przejął inicjatywę. Doskonale returnował. Nie popełniał błędów. Wygrał pierwszy z break pointów. W takich, decydujących, momentach meczów Serb pokazuje jak wielkim jest sportowcem. Nie wypuszcza z rąk takich okazji. Ma zbyt dużo rutyny, doświadczenia, umiejętności. Djoković wygrał łatwo gema na 5:3. Potem serwował Berrettini. Wspierała go publiczność, skandując: "Matteo, Matteo". Serb grał swoje. Miał trzy piłki meczowe, przy trzeciej Włoch w czasie długiej wymiany zagrał po slajsie w siatkę. Djoković wygrał szósty w karierze Wimbledon, 20. turniej wielkoszlemowy. Już przeszedł do historii tenisa. I zapewne nie powiedział ostatniego słowa. Na przełomie sierpnia i września zagra w US Open po to, by przegonić Nadala i Federera. Olgierd Kwiatkowski Finał gry pojedynczej mężczyzn Wimbledonu Novak Djoković (Serbia, 1) - Matteo Berrettini (Włochy, 7) 6:7 (4), 6:4, 6:4, 6:3.