- Mój synek Stefan był najlepszym sparingpartnerem, jakiego miałem w ostatnich tygodniach. Nie ma jeszcze pięciu lat, więc wcześniej nie mógł oglądać na żywo większości moich meczów, ale mieliśmy nadzieję, że jeśli to nastąpi, to będę w stanie zdobyć trofeum, by to zobaczył na własne oczy. Wizualizowałem to sobie wcześniej, wyobrażałem sobie jak siada na trybunach i cieszy się chwilą razem z moją żoną, ze mną i wszystkimi innymi. Ciężko to opisać. Jestem bardzo rozemocjonowany. To niesamowite uczucie, bo po raz pierwszy w moim życiu podczas spotkania miałem kogoś, kto krzyczał +tatusiu, tatusiu+. - Gratulacje dla Kevina za niesamowity występ. Bez wątpienia w trzecim secie był lepszym zawodnikiem.- Nie czułem się teraz tak świeży jak na początku tego tygodnia. To niesamowity turniej dla nas, wszystkich tenisistów, i poświęcamy całe nasze życie, by walczyć o grę na tym korcie - powiedział Anderson. - W ostatnich latach tylko kilku zawodników zdołało dotrzeć tu do finału. Spędziłbym więc kolejne 21 godzin na korcie (tyle czasu zajęło mu łącznie wygranie sześciu meczów w drodze do finału - red.), by mieć szansę na występ w tym spotkaniu. W piątkową noc (po trwającym sześć i pół godziny półfinale - red.) prawie w ogóle nie spałem. Sobota też była dość ciężka. Chodziłem do lekarzy i fizjoterapeutów z moją stopą. Moje ciało nie było w dobrym stanie. Wiele myśli przechodziło mi przez głowę. Zastanawiałem się, czy będę gotowy na kolejny pięciosetowy mecz w niedzielę przeciwko komuś takiemu jak Novak?- Dwa i pół roku temu miałem taką rozmowę na WhatsAppie, którą nazwaliśmy +Top5 Keva+. To był cel, więc teraz, kiedy zdołałem awansować na piąte miejsce w rankingu, jestem niesamowicie dumny z tego osiągnięcia. Zwłaszcza kiedy sięgam pamięcią wstecz, gdy 15 miesięcy temu byłem w okolicach 80. pozycji. To coś, z czego mogę być naprawdę dumny i mogę użyć tego jako motywacji do dalszej poprawy - dodał.