W sobotnim finale Czeszka, rozstawiona z numerem ósmym, pokonała Rosjankę Marię Szarapową (5.) 6:3, 6:4. "Wszyscy piszą, że są ze mnie dumni - powiedziała Kvitova dziennikarzom. - Na przykład Jaromir Jagr przysłał bardzo ładnego sms-a, podobnie Roman Sebrle (znany czeski dziesięcioboista - przyp. red). To niezwykle miłe". ""Dobrze" to za mało powiedziane. To jest fantastyczne!" - napisał z USA do klubu, w którym Kvitova ćwiczy, jeden z najsłynniejszych tenisistów w historii Ivan Lendl. "To wspaniały sukces czeskiego tenisa. Zasłużony triumf po bardzo ciężkiej pracy. Ona ma wielką odwagę, nie boi się uderzyć piłki. Gra "głową", walczy sercem. Dodatkowym atutem Petry jest fakt, że lubi nawierzchnię trawiastą. Jest dla niej stworzona" - powiedział o Kvitovej były czeski mistrz tenisa i trener Jan Kukal. Bohaterka sobotniego finału - jak sama przyznała - nie mogła spać całą noc. "Wieczorem trochę rozmawialiśmy i świętowaliśmy razem z trenerem oraz znajomymi, ale byłam zmęczona i wcześnie wyszłam. Nie mogłam zasnąć, w nocy cały czas się budziłam" - napisała tenisistka na Facebooku przy profilu czeskiej drużyny. Zapowiedziała też, że po powrocie z Wielkiej Brytanii odwiedzi rodzinne miasto. 21-letnią zwyciężczynię natychmiast po turnieju zaprosił na praski zamek prezydent Czech Vaclav Klaus. "Droga Petro, gratuluję pani sensacyjnego i wyjątkowego rezultatu w finałowym spotkaniu tegorocznego Wimbledonu. Cały mecz oglądałem z napięciem i z całego serca pani kibicowałem" - oświadczył czeski prezydent. Media w Pradze podkreślają, że tak gorącego sobotniego popołudnia Fulnek nie pamięta. W mieście, położonym na granicy Moraw i Śląska, wszędzie wiszą zdjęcia 21-letniej bohaterki i słychać komentarze, że jej sława przyćmiła w tej chwili nawet jej innego znanego krajana, Jana Amosa Komenskiego - XVII-wiecznego czeskiego reformatora, pedagoga i filozofa. Sobotni mecz Kvitovej z Rosjanką Marią Szarapową na telebimie zawieszonym w miejskim domu kultury na żywo śledzili mieszkańcy miasta, entuzjazm wzbudzało odbicie każdej piłki. W czasie transmisji nie zabrakło tradycyjnego wimbledońskiego deseru - publiczności w domu kultury podawano truskawki ze śmietaną.