Matkowski i partnerujący mu w Londynie Białorusin Maks Mirnyj w efektownym stylu wygrali z rozstawionymi z "piątką" Bryanami 6:3, 7:5, 6:4. Amerykanie to najbardziej utytułowany tenisowym duet w historii. W dorobku mają 16 wywalczonych wspólnie tytułów wielkoszlemowych. Po ostatni z nich sięgnęli co prawda trzy lata temu, ale w każdym z kolejnych sezonów raz dotarli do finału turnieju tej rangi. - Bardzo się cieszymy, że udało nam się wygrać z braćmi Bryanami, bo jest to jedna z najgroźniejszych par na świecie. Grałem z nimi wielokrotnie. Ostatnio mieliśmy wiele wyrównanych spotkań, ale nie udawało mi się ich pokonać. W ostatnich kilku latach przegrałem z nimi chyba ponad 10 razy z rzędu. Nigdy wcześniej nie wygrałem z nimi w Wielkim Szlemie, a rywalizowaliśmy na takich imprezach trzy lub cztery razy. Na te turnieje wszyscy szykują się szczególnie, więc tym trudniej pokonać wtedy takie pary. Tym bardziej się teraz cieszę, że wygraliśmy z nimi po bardzo dobrej grze, pewnie. Oby tak dalej - zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami Matkowski. 36-letni Polak w tym sezonie nie ma stałego partnera. Na okres gry na kortach trawiastych umówił się właśnie z mierzącym 196 cm 40-letnim Białorusinem. - Ostatnio zmieniałem często partnerów i nie było to dla mnie zbyt fortunne. Cieszę się, że udało mi się dogadać z Maksem, to bardzo dobry zawodnik - podkreślił. Przed Wimbledonem wystąpili razem w Stuttgarcie, gdzie dotarli do półfinału oraz w Eastbourne, gdzie odpadli rundę wcześniej. - Nie zaczęliśmy tak dobrze jak Łukasz Kubot z Marcelo Melo (są niepokonani jak na razie w tym roku na trawie - PAP), ale znamy swoją wartość. Wiemy jak gramy, co jest naszą mocną stroną. To szybki serwis, na tym się koncentrujemy. Wiemy, że jeśli będziemy dobrze serwować, to będziemy trudni do pokonania dla każdego, niezależnie od tego, kto będzie po drugiej stronie siatki. Jak jeszcze dołożymy do tego dobre gemy returnowe, to jesteśmy w stanie z każdym wygrać. To dopiero 1/8 finału w Wimbledonie, ale na pewno taki mecz jak dzisiejszy dodał nam dużo pewności i wiary w siebie - zapewnił Matkowski. Przyznał, że lubi mieć za partnerów zawodników, którzy mocno serwują i to z nimi osiąga najlepsze wyniki. - Czuję się wówczas pewnie i lepiej mi się gra z takimi osobami. Może dlatego, że wiele lat grałem w parze z Mariuszem Fyrstenbergiem, który dysponował dobrym serwisem i może nie jestem bardzo aktywny przy siatce i nie pomagam tam tak, jak powinienem - stwierdził samokrytycznie. Jak dodał, Mirnyj ma bardzo pogodne nastawienie na korcie i to niezależnie od stanu rywalizacji. - Ja czasem bywam trochę negatywny, jeśli nie idzie, ale on jest zawsze pozytywnie nastawiony. To na pewno ułatwia nam pracę - zaznaczył. W kolejnym meczu polsko-białoruski duet zmierzy się z Amerykaninem Nicholasem Monroe i Nowozelandczykiem Artemem Sitakiem. Z Londynu Agnieszka Niedziałek