Linette zajmuje 78. miejsce w rankingu WTA Tour, a starsza od niej o siedem lat Mattek-Sands jest 103. Zwracająca na siebie uwagę tenisistka z USA otrzymała od organizatorów Wimbledonu "dziką kartę". - Amerykanka to nieobliczalna, trochę szalona zawodniczka i świetna deblistka. Jak to jej szaleństwo zaczyna dobrze funkcjonować, to może być groźna - mówił w rozmowie z Interią trener tenisowy Zbigniew Górszczak. Gem otwarcia w wykonaniu Linette był popisowy. Polka nie oddała rywalce ani jednego punktu. Mattek-Sands zrewanżowała się niemal tym samym. Poznaniaka wygrała tylko jedną wymianę. Amerykanka znana jest z agresywnych returnów, ale nasza tenisistka mądrym, długim serwisem wybiła jej ten atut z rąk. Dzięki temu dosyć spokojnie rozstrzygnęła trzeciego gema na swoją korzyść (2:1). W kolejnym Linette miała dwie szanse na "przełamanie" serwisu rywalki i od razu to wykorzystała. Posłała piłkę w końcową linię kortu. Rywalka nie zdążyła w porę się wycofać i uderzyła z bekhendu w siatkę. Mattek-Sands chciała szybko odrobić straty. W piątym gemie doprowadziła nawet do stanu 40:40. Wtedy jednak asem popisała się Polka, a chwilę później przeciwniczka wyrzuciła piłkę w aut. 4:1 - lepszego początku Linette nie mogła sobie wymarzyć. Nasza tenisistka nie zwalniała tempa. W szóstym wykorzystała break pointa i jeden gem dzielił ją od wygrania pierwszej partii. Kiedy Mattek-Sands wyrzuciła return, Linette miała piłkę setową i popełniła wówczas podwójny błąd serwisowy. Drugiej piłki setowej poznanianka już nie zmarnowała. Przegrana wysoko pierwsza odsłona nie zrobiła na Mattek-Sands większego wrażenia. Amerykanka rozkręcała się z każdą minutą. Grała ofensywnie, ryzykownie i często przynosiło jej to efekty. Linette wpadła w poważne tarapaty w czwartym gemie, kiedy przy własnym podaniu przegrywała już 0:40. Niestety, nie udało się Polce wybrnąć z opresji. Mattek-Sands kolejnego gema również wygrała do zera i objęła prowadzenie 4:1. Linette przerwała serię rywalki w szóstym gemie, ale wciąż miała stratę jednego "przełamania". Blisko odrobienia nasza tenisistka była w następnym gemie, kiedy miała dwa break pointy. Mattek-Sands popisała się jednak dwoma skutecznymi akcjami ofensywnymi. Zwłaszcza przydało jej się doświadczenie deblowe w grze przy siatce i dzięki temu utrzymała własne podanie (5:2). Linette musiała wygrać ósmego gema, żeby jeszcze liczyć na odwrócenie losów rywalizacji w tej partii. Nie była jednak w stanie powstrzymać rozpędzonej Amerykanki, która wygrała drugą partię 6:2. Już na starcie trzeciego seta sytuacja Linette stała się trudna. Mattek-Sands idealnie odczytywała kierunek serwisu Polki i znakomicie returnowała. Właśnie w ten sposób miała dwie szanse na przełamanie w drugim gemie. Zepchnięta do defensywy Linette zagrała z forhendu w aut i stało się. Polka przegrywała 0:2, a chwilę później 0:3. Mattek-Sands posyłała potężne "bomby" na stronę Polki. Linette ciężko było przejąć inicjatywę na korcie, a z tym problemu nie miała rywalka. Nasza tenisistka nie radziła sobie także z returnami i w efekcie straciła własne podanie po raz drugi w tym secie (0:4). Polka znalazła się pod ścianą. Jeszcze poderwała się do walki w piątym gemie przy serwisie Mattek-Sands. Doprowadziła do stanu 40:40, ale kolejne dwie wymiany padły łupem Amerykanki. Rywalka chyba zbyt szybko uwierzyła, że awans do drugiej rundy ma już w kieszeni. Linette wygrała trzy gemy z rzędu broniąc m.in. meczbola! Na więcej jednak rywalka nie pozwoliła. Mecz trwał godzinę i 38 minut. Było to ich drugie spotkanie, a poprzednie, w marcu 2016 roku na twardym korcie w Miami, wygrała Polka 6:4, 6:7 (7-9), 6:3. Mattek-Sands w drugiej rundzie zmierzy się z Soraną Cirsteą. Rumunka pokonała Holenderkę Kiki Bertens 7:6 (7-4), 7:5. Około 15.30 na kort wyjdzie Agnieszka Radwańska, której rywalką będzie Serbka Jelena Janković. W poniedziałek do drugiej rundy awansował Jerzy Janowicz. Kolejnym rywalem Polaka będzie rozstawiony z "14" Francuz Lucas Pouille. Magda Linette (Polska) - Bethanie Mattek-Sands (USA) 6:1, 2:6, 3:6 RK