Zajmująca 75. miejsce w rankingu WTA Linette przez większość meczu z Anisimovą bardzo dobrze serwowała, ale w końcówce jej skuteczność w tym elemencie spadła. "To był bardzo trudny mecz. Cieszę się, że choć zawiódł mnie trochę serwis w końcówce drugiego seta, to udało mi się zachować mimo wszystko chłodną głowę, przełamać Amandę i zakończyć ten mecz w dwóch partiach" - podsumowała 27-letnia Polka. Jak dodała, starała się grać agresywnie, nawet gdy we wspomnianej końcówce zrobiła kilka podwójnych błędów. "Wiedziałam, że jak tylko zwolnię, to Anisimova przejmie inicjatywę. Nie mogłam jej na to pozwolić. Tym bardziej cieszę się, że mimo iż nie serwowałam wówczas najlepiej, udało mi się wybronić z głębi kortu i zagrać bardzo solidnie. Zachowałam spokój, choć parę razy było nerwowo" - podsumowała. Niespełna 18-letnia Amerykanka w styczniowym Australian Open dotarła do 1/8 finału, a wiosną w Rolandzie Garrosie odpadła dopiero w półfinale. "Miałam trochę z tyłu głowy, że świetnie jej poszło w Paryżu, ale też wiedziałam od dawna, że potrafi grać bardzo dobrze. Nie spodziewałam się, że "mączka" będzie nawierzchnią, na której się przełamie. Trawa z jednej strony jej pomaga, ale z drugiej wiedziałam, że jak zagram dobrze taktycznie, to będzie pomagać mi. Starałam się nie dawać jej dużo czasu, by nie mogła się ustawić i grać głęboko" - analizowała poznanianka. Teraz czeka ją pojedynek z Kvitovą, dwukrotną triumfatorką Wimbledonu. W ich pojedynku z 2016 roku w pierwszej rundzie turnieju WTA w Montrealu na kortach twardych Polka ugrała tylko trzy gemy. "Nie wiem, jak ostatnio Petra radziła sobie na trawie, ale w Londynie wygrała dwa razy. W tym roku też miała już superwyniki. To będzie bardzo trudny mecz, więc wolałabym, by był na "mączce" albo na korcie twardym. W Montrealu łatwo ze mną wygrała, ale wiele od tamtego momentu się zmieniło, bardzo się poprawiłam" - zaznaczyła Linette. Po awansie do drugiej rundy wspominała na konferencji prasowej, że jest w stanie rywalizować na równi z większością przeciwniczek. Jako wyjątek wymieniła dysponujące ogromną siłą uderzenia Amerykankę Serenę Williams i... Kvitovą. "Jeśli one wyjdą i zaczną "strzelać", to już nic nie można zrobić. Tym bardziej, że ja nie nie dysponuję taką siłą, ale myślę, że jak najbardziej mam szanse powalczyć z Petrą. Jeśli faktycznie wyjdzie i będzie jej wszystko wchodzić, to będzie mi bardzo ciężko, ale każdemu by było. Jest leworęczna, co dodatkowo utrudnia sprawę. Ale grałam już z takimi zawodniczkami i myślę, że będę w stanie się przestawić. Będę starała się biegać, grać w kąty jak najbardziej potrafię i mam nadzieję, że uda mi się przejmować inicjatywę. Ale to się okaże dopiero na korcie" - podkreśliła poznanianka. Na przebieg kariery Kvitovej duży wpływ miała napaść w jej domu w grudniu 2016 roku. Włamywacz zranił ją wówczas nożem, uszkadzając ścięgna i nerwy w lewej dłoni. Do rywalizacji wróciła pod koniec maja 2017 roku i mozolnie odbudowywała karierę. W styczniu 2019 dotarła do finału Australian Open. "Jest niesamowitą inspiracją, nie użala się nad sobą i gra fantastycznie. Mam do niej duży respekt, ale gdy wyjdziemy na kort, będę robić wszystko, by wygrać. Mam nadzieję, że zagram tak samo dobrze jak dziś albo lepiej i że znów będzie ciekawy mecz" - zastrzegła Linette. Czeszka z niedawnego Rolanda Garrosa wycofała się z powodu kontuzji lewego ramienia. "Nie wiem nic o tym, czy nadal ma z tym kłopot. Ostatnie dwa mecze zagrała bardzo dobrze. Nie chcę się na tym skupiać. Czasem jest tak, że kogoś coś boli, ja to widzę i to może mnie rozpraszać. Muszę się skupić na swoich założeniach" - podsumowała Polka. Chciałaby, by pojedynek z Kvitovą odbył się na korcie centralnym All England Clubu. "To jedyny turniej wielkoszlemowy, na którym nie grałam jeszcze na największym jego obiekcie" - uzasadniła. Z Londynu Agnieszka Niedziałek