- Owszem, w tym roku z Marcelo nie przegraliśmy jeszcze meczu na trawie, ale to o niczym nie świadczy. Inaczej się gra w turniejach ATP Tour, gdzie nie ma gry na przewagi, tylko jest decydująca piłka, no i są super tie-breaki zamiast trzeciego seta. W Wielkim Szlemie obowiązują inne, stare reguły rozgrywania meczów deblowych, a Wimbledon zachował jedyny zasadę, że od pierwszej rundy gra się do trzech wygranych setów, bez tie-breaka w decydującym secie - powiedział Interii Kubot. - Ten stary regulamin zupełnie inaczej ustawia grę, a przede wszystkim eliminuje przypadkowość. Tutaj nie decyduje pojedyncza piłka i wygrana się przesuwa w jedną czy w drugą stronę. Tutaj trzeba te okazje mozolnie wypracowywać i wykorzystywać, bo niewykorzystane sposobności potrafią się mścić. Nie można sobie pozwolić na dekoncentrację, ani też wybiegać zbyt daleko przed siebie. Ważny jest każdy mecz i tylko o nim trzeba myśleć i starać się go wygrać. Na analizowanie całości i ostatecznego wyniku przyjdzie czas po turnieju - dodał. Kubot i Melo są niepokonani na trawie, na której od czerwca wygrali już dwunasty mecz z rzędu, bowiem przed przyjazdem do Londynu triumfowali w turniejach ATP World Tour na tej nawierzchni w holenderskim s’Hertogenbosch i niemieckim Halle. - Zdajemy sobie sprawę, że należymy do grona faworytów, bo w pierwszej połowie roku odnieśliśmy już kilka zwycięstw, jednak o tym nie myślimy. Ja się bardzo cieszę, że otrzymałem szansę gry z takim świetnym zawodnikiem, jak Marcelo, który co roku występuje w finałach wielkich turniejów. Staramy się maksymalnie to jego doświadczenie wykorzystywać we wspólnej grze, w której staram się maksymalnie do niego dopasować. Pracujemy nad stałą poprawą naszego tenisa, ciągłym rozwijaniu się, żeby iść coraz bardziej do przodu - powiedział Interii Kubot, który z Brazylijczykiem występuje od stycznia. Półfinał Wimbledonu jest najlepszym ich wspólnym wynikiem w Wielkim Szlemie, ponieważ wcześniej osiągnęli trzecią rundę w Australian Open i drugą w Rolandzie Garrosie. Jednak w pozostałych stratach odnieśli najwięcej sukcesów w stawce jak dotychczas i prowadzą w rankingu najlepszych par sezonu ATP Doubles Race to London. Wygrali już dwa turnieje ATP Masters 1000 (ustępujące ranga tylko wielkoszlemowym) w Miami i Madrycie, a także byli w finale imprezy tej samej rangi w Indian Wells. Środowy ćwierćfinał Wimbledonu polsko-brazylijskiego debla, rozstawionego z numerem czwartym, z brytyjskimi posiadaczami "dzikiej karty" trwał dwie godziny i 11 minut. Najbardziej emocjonujący był pierwszy set, którego początek nie zapowiadał dalszego rozwoju zdarzeń. W trzecim gemie nieoczekiwanie Neal Skupski przegrał swoje podanie, w wyniku czego zrobiło się 3:1 dla rywali. Jednak zaraz po tym Melo zrewanżował się Brytyjczyom tym samym. Dalej już gra nieuchronnie prowadziła do tie-breaka, który lepiej rozpoczęli tenisiści głośno wspierani przez londyńską widownię. Dzięki jednemu "mini breakowi" wyszli na 3-2, a później odskoczyli na 5-3, ale polsko-brazylijski duet opanował sytuację, a nawet doprowadził do pierwszego setbola przy 7-6, ale go nie wykorzystał, podobnie jak dwóch kolejnych piłek na skończenie przy 9-8 i 11-10. Rywale również mieli, ale tylko jedną okazję, do rozstrzygnięcia "dogrywki" na swoją korzyść, bo prowadzili 10-9, ale bezskutecznie. Decydujący okazał się czwarty setbol dla liderów rankingu najlepszych par sezonu ATP Doubles Race to London. Zaraz po nim połowa wysokich trybun kortu numer 12 opustoszała, a tenisiści musieli dłuższa chwilę - wykraczającą znacznie poza regulamin - czekać na wyjście brytyjskich kibiców. Szybkim krokiem udawali się oni na Kort Centralny, gdzie o godz. 13.00 walkę o miejsce w półfinale singla rozpoczynał broniący tytułu sprzed roku Szkot Andy Murray (nr 1.) z Amerykaninem Samem Querrreyem (24.). Gdy sytuacja na trybunach się uspokoiła polsko-brazylijski debel na otwarcie drugiego seta przełamał podanie Kena Skupskiego, a te przewagę utrzymał do końca, wygrywając go 6:4. Swoiste deja vu nastąpiło w trzeciej partii, ale tym razem w pierwszym gemie serwis przegrał Neal. W końcówce nie obyło się bez nerwów, gdy przy 4:3 i 40-15 przy podaniu Kubota Brytyjczycy dwukrotnie zaskoczyli go zabójczymi returnami i doprowadzili do równowagi. Jednak Polak wyszedł z opresji. Losy ćwierćfinału pewnymi serwisami rozstrzygnął Melo, wykorzystując drugiego meczbola. - Staram się nie siadać ze względów zdrowotnych, jeżeli nie muszę. Każdy ma jakieś tam wewnętrzne problemy, o których nie rozmawia, ale już dość długo nie siadam w przerwach między gemami, właściwie to mi weszło w nawyk, a nawet pomaga trochę w trzymaniu koncentracji. Mam nadzieję ze wytrzymam trudy ostatnich dwóch pięciosetówek, zresztą wszystkich meczów, jakie dotychczas tu rozegraliśmy, bo żaden nie był spacerkiem. Wiadomo już nie jestem najmłodszy, więc dbam o drobiazgi, żeby uniknąć jakiś nieprzewidzialnych kłopotów ze zdrowiem - powiedział Interii Kubot, który należy do zawodników poświęcających bardzo dużo uwagi na przygotowanie fizyczne i kondycyjne. Tenisista z Lubina po raz czwarty w karierze osiągnął w Wielkim Szlemie półfinał w deblu, a po raz pierwszy udało mu się to w Wimbledonie, gdzie najlepszym jego wynikiem był jak dotychczas ćwierćfinał z 2009 roku. Ale właśnie w Londynie osiągnął największy sukces w singlu, dochodząc również do 1/4 finału, w której przegrał z Jerzy Janowiczem w 2013 roku (tego pokonał później Szkot Andy Murray). W grze podwójnej Kubot triumfował w wielkoszlemowym Australian Open w 2014 roku, w parze ze Szwedem Robertem Lindstedtem. W Melbourne grał też w półfinale pięć lat wcześniej razem z Austriakiem Oliverem Marachem, a tę fazę osiągną również w Rolandzie Garrosie z innym Austriakiem Alexandrem Peyą. - Celem moim i Marcelo w tym turnieju jest podejście w pełni skoncentrowanym do każdego meczu, bo to jest Wielki Szlem, tu każdy mecz większą stawkę, niż na innych turniejach. Dzisiaj w pierwszym secie mieliśmy naprawdę dużo szczęścia, bo ten set miał niesamowity wpływ na to, co się później działo na korcie. Wykorzystaliśmy to później bardzo dobrze i jesteśmy w półfinale Wimbledonu. Musimy na spokojnie wyciągnąć wnioski, odpocząć i dobrze się przygotować, bo jutro czeka nas kolejny mecz i to o jeszcze większą stawkę. To rywale są faworytami, ale my zrobimy wszystko, aby zagrać jak najlepiej i wygrać tu kolejny mecz - powiedział Kubot. Kolejnymi rywalami polsko-brazylijskiej pary będą w Londynie nieoczekiwani triumfatorzy styczniowego Australian Open, Fin Henri Kontinen i Australijczyk John Peers. Przed Kubotem jako ostatni Polak w Wimbledońskim półfinale wystąpił Wojciech Fibak razem z Holendrem Tomem Okkerem, w 1978 roku. - Nie patrzę w historię, aczkolwiek jestem w kontakcie z panem Fibakiem, którego szczególnie pozdrawiam, bo jego rady zawsze biorę pod uwagę i doceniam. On przezywał takie same chwile, bo tenis się zmienia, ale psychika pozostaje taka sama. Ale jego rady i doświadczenie są bardzo cenne. Także doświadczenie Marcelo, który już tu dwa razy grał w półfinale, a raz nawet w finale, więc liczę, że swoje doświadczenie przeniesie na kort. Czeka nas jutro naprawdę bardzo trudny mecz i to nie ze względu na stawkę - uważa Kubot. Melo ma w dorobku wielkoszlemowy triumf w Rolandzie Garrosie 2015, a dwa lata wcześniej wystąpił w finale Wimbledonu, zaś w 2007 był w półfinale. W drugiej parze półfinałowej zagrają rozstawieni z numerem 16. Austriak Oliver Marach i Chorwat Mate Pavić oraz chorwacki duet Nikola Mekitić i Franko Szkugor. Po południu nie powiodło się w trzeciej rundzie singla juniorek jedynej Polce w drabince - Mai Chwalińskiej, która przegrała z Amerykanką Ann Li 6:7 (2-7), 2:6. Chwalińską czeka jeszcze występ w deblu, w parze z Amerykanką Hurricane Tyrą Black. Ich rywalkami w pierwszej rundzie będą rozstawione z siódmym numerem Rosjanki Amina Anszba i Jelena Rybakina. Z Londynu Tomasz Dobiecki