"Jestem trochę zawiedziony. Niestety, nie radziłem sobie na returnie. Nie mogłem w ogóle "odczytać", gdzie będzie serwował i dać sobie w ogóle szansy na dobre returny. Przewaga Hiszpana wynikała z serwisu i returnu. Tego drugiego u mnie w ogóle nie było" - zaznaczył samokrytycznie Majchrzak po porażce 4:6, 4:6, 4:6. Zajmujący 108. miejsce w rankingu ATP piotrkowianin po raz drugi w karierze wystąpił w zasadniczej części wielkoszlemowych zmagań, a w przypadku Wimbledonu debiutował w niej. Sklasyfikowany na 37. pozycji Verdasco występuje w imprezach tej rangi nieprzerwanie od Wimbledonu 2003. "Siedem meczów, jakie rozegrałem przed tym spotkaniem na trawie, było na bardzo dobrym poziomie, więc liczyłem na więcej. Różnica polega też na tym, jak grasz w najważniejszych punktach. Gracze z czołówki nie mają przestojów, a mi się jeszcze zdarzają lepsze i gorsze momenty" - analizował. Jak dodał, przejście po raz drugi w karierze kwalifikacji w Wielkim Szlemie nie jest dla niego sukcesem. "Miałem tu większe ambicje niż przejście eliminacji. Myślałem, że już rok temu będę tu w głównej drabince... Co jest teraz moją ambicją? Po pierwsze nie musieć przebijać się przez kwalifikacje w Wielkim Szlemie i zacząć odgrywać jakąś rolę w takich turniejach" - wyliczał. Zapewnił, że fakt, iż musiał rozegrać trzy spotkania, by dostać się do głównej drabinki w Londynie, nie miał wpływu na jego poniedziałkową dyspozycję. "Eliminacje zakończyłem w czwartek i miałem wystarczająco dużo czasu, by odpocząć" - zastrzegł. Od ponad dwóch lat trenuje pod okiem Tomasza Iwańskiego i przyznał, że w tym czasie zrobił widoczne postępy. "Ale chciałbym, by następowało to szybciej. W przeszłości nie wykorzystywałem swoich szans. Robiłem trzy kroki do przodu, a potem dwa i pół do tyłu" - przyznał 23-letni tenisista. Z Londynu Agnieszka Niedziałek