Obie wystartowały z zagranicznymi partnerkami, a w sobotę dołączyły do Alicji Rosolskiej, która odpadła również w pierwszej rundzie, ale dwa dni wcześniej. Rosolska występuje jeszcze w mikście, razem z Treatem Hueyem z Filipn. Ich rywalami późnym popołudniem mieli być Szwajcarka Belinda Bencic i i Szwed Johan Brunstroem, ale mecz odwołano i przeniesiono na dzień następny. W kobiecym deblu, jako pierwsza w sobotę, gorycz porażki musiała przełknąć Jans-Ignacik, która stworzyła na ten turniej parę z Turczynką Caglą Buyukakcay. Przegrały z Brytyjkami Naomi Broady i Heather Watson 6:7 (4-7), 4:6. - Brakło nam trochę zgrania, w paru ważnych momentach, szczególnie pod koniec pierwszego seta, gdy prowadziłyśmy tuż przed tie-breakiem. One wtedy nie zrobiły nic szczególnego, ale po prostu grały niektóre wymiany jakby z zamkniętymi oczami. Znają się dobrze od wielu lat, przyjaźnią też poza kortem, więc pewne rzeczy przychodzą łatwiej, lepiej się uzupełniają i mają więcej luzu, a my trochę za bardzo się spinałyśmy - powiedziała Interii Jans-Ignacik, która przed miesiącem również przegrała w pierwszej rundzie wielkoszlemowego Rolanda Garrosa. - Ale tak niestety bywa, kiedy się ciągle gra z różnymi partnerkami w kolejnych turniejach. Niestety mój obecny niższy ranking nie pozwala mi też znaleźć stałej partnerki z wyższej półki, z którą mogłabym planować dłuższe wspólne starty i przede wszystkim stale grać w Wielkim Szlemie. Wiadomo, że w nim można zdobyć najwięcej punktów, dobry wynik poprawiłby natychmiast miejsce w rankingu. Niestety znów się nie udało i dalej będzie pod górkę, zamiast lepiej - dodała. Ta porażka oznacza dla 32-letniej Polki definitywne pożegnanie z imprezą rozgrywaną na londyńskich kortach. Przed czterema laty była 28. w rankingu deblowym WTA Tour. Potem jednak wyszła za mąż, zaszła w ciążę, a potem wróciła na korty jako szczęśliwa mama córki Anieli. Nie zdołała już jednak wspiąć się tak wysoko w klasyfikacji, w której jest obecnie 72. W tym sezonie Jans-Ignacik pełniła funkcję grającej kapitan reprezentacji Polski w rozgrywkach Pucharu Federacji, ale Polki poniosły porażkę na Hawajach z ekipą USA w pierwszej rundzie Grupy Światowej II, a następnie w Inowrocławiu z Tajwanem w barażu o utrzymanie i spadły do Grupy I strefy Euro-afrykańskiej. W pierwszej rundzie debla odpadła również Paula Kania, przegrywając razem z Argentynką Marią Irigoyen z Julią Putincewą z Kazachstanu i Słowaczką Magdaleną Ribarikovą 3:6, 6:2, 4:6. Wcześniej Polka odpadła również w pierwszej rundzie singla, już w poniedziałek. - Cóż, nie udało się, trudno, pozostaje mi spakować się i wrócić do domu. Cieszę się, że mogłam wystąpić tutaj, bo Wimbledon jest naprawdę wyjątkowym turniejem, ale na pewno pozostaje niedosyt i żal, że nie wygrałam ani jednego meczu w turnieju głównym. Tym bardziej, że w eliminacjach singla szło mi bardzo dobrze i liczyłam, że podobnie będzie dalej - powiedziała Interii Kania. Jest jeszcze jest cień szansy na to, że zagra w mikście. Aktualnie jest pierwsza na liście oczekujących, więc pozostaje jej czekanie na wycofanie się jakiejś z par w drabince głównej. Dwie porażki deblowe nie są jedynymi polskimi akcentami w sobotnim planie gier. W trzecim pojedynku na korcie numer 3. o miejsce w 1/8 finału będzie walczyć Agnieszka Radwańska, a rywalką trzeciej w rankingu WTA Tour krakowianki będzie Czeszka Katerzina Siniakovą, 114. na świecie. Będzie to ich drugie spotkanie, bowiem trafiły już na siebie we wrześniu ubiegłego roku, w pierwszej rundzie wielkoszlemowego US Open. W Nowym Jorku zdecydowanie lepsza okazała się Polka, wygrywając 6:2, 6:3. - To jedna z utalentowanych 20-latek, które dopiero walczą o swoje miejsce w czołówce, ale nie można jej lekceważyć. Gra odważnie, mocno uderza piłki, dobrze serwuje, więc na trawie będzie groźniejsza, niż w US Open. To inny turniej, inna nawierzchnia, zupełnie inna historia. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i w dwóch setach, bo w Wielkim Szlemie zawsze warto zachować więcej sił w nogach przed dalszymi rundami - powiedziała Interii Radwańska. Na dokończenie meczu pierwszej rundy wciąż czeka debel rozstawiony z numerem Pierwsza sobota The Championships to zawsze szczególny dzień, oprawiony ciut większa domieszką historii i tradycji, niż inne. Tego dnia zwykle jest czas na sentymentalne wspominki, drobne ceremonie i oddanie hołdu byłym mistrzom "lawn tennisa", ale i innym gwiazdom brytyjskiego sportu. Nie inaczej było i tym razem, bowiem gorącymi oklaskami przywitano siedzących w "Loży Królewskiej", m.in. byłego piłkarza Davida Beckhama, znakomitą lekkoatletkę z lat 90. Denise Lewis, kolarza torowego Chrisa Hoya, krykiecistę Stuarta Broada, tenisistów Johna McEnroe i Hiszpana Manuela Santanę, którego 50. rocznica zwycięstwa w Wimbledonie przypadła dzień wcześniej. Jednak największe wrażenie, zrobiło wywołanie nazwiska sędziwej Joy Lockwood, ostatniej żyjącej pilotki Królewskich Sił Lotniczych (RAF) walczącej w bitwie o Anglię podczas II wojny światowej, przed którym powstali wszyscy obecni na trybunach wojskowi. Dopiero po tej krótkiej ceremonii wywołano do gry Simonę Halep (nr 5.) i Holenderkę Kiki Berthens (26.), które otworzyły w sobotę rywalizację na Korcie 9 Centralnym. Wygrała go pewnie, w ciągu 69 minut, wyżej notowana Halep 6:4, 6:3. Ten mecz nie był porywającym widowiskiem, ale idealnie sprawdził się jako przystawka przed "daniem głównym" w sobotnim planie gier, czyli występem Szkota Andy’ego Murraya (nr 2.) w trzeciej rundzie przeciwko Australijczykowi Johnowi Millmanowi. Zadziwiające jest, że dopiero trzecie zejście do szatni Murraya i Millmana, wymuszone intensywnymi mżawkami, skłoniło organizatorów do rozsunięcia półprzezroczystej konstrukcji dachu nad Kortem Centralnym, jedynym obiekcie przy Church Road posiadającym to udogodnienie. W sobotniej rywalizacji kobiet, oprócz Halep, awans do czwartej rundy wywalczyły: Niemka Angelique Kerber (nr 4.). Natomiast w ramach odrabiania zaległości do trzeciej - Szwajcarka Timea Bacsinszky (11.) i Amerykanka Sloane Stephens (18.). Wśród mężczyzn 1/8 finału osiągnęli na razie Japończyk Kei Nishikori (5.), Chorwat Marin Czilić (9.) i Francuz Nicolas Mahut. Z Londynu Tomasz Dobiecki Wynik meczów 1. rundy w grze podwójnej kobiet: Heather Watson, Naomi Broady (W. Brytania) - Klaudia Jans-Ignacik, Cagla Buyukakcay (Polska, Turcja) 7:6 (7-4), 6:4 Julia Putincewa, Magdalena Rybarikova (Kazachstan, Słowacja) - Paula Kania, Maria Irigoyen (Polska, Argentyna) 6:3, 2:6, 6:4