- Najważniejsze to w tej chwili nie zwariować. Jestem na tyle szalony, że nie będą mi przeszkadzały biegające za mną kamery i rosnąca presja. Skupiam się wyłącznie na kolejnych turniejach, które jeszcze przede mną. Oczywiście wiem, że piątkowy mecz był do wygrania i dlatego czuję odrobinę niedosytu, ale jestem szczęśliwy - powiedział po wylądowaniu w Warszawie 22-letni zawodnik. Na Janowicza czekały nie tylko tłumy dziennikarzy, ale także przypadkowi kibice oraz przedstawiciele Polskiego Związku Tenisowego. Wszyscy zebrali się przy jednych drzwiach wyjściowych, ale tenisista zrobił psikusa i wyszedł innymi. - Czy sprawię sobie prezent? Tak, trzy dni wolnego. Chcę teraz przede wszystkim odpocząć, bo ostatnie dwa tygodnie były naprawdę ciężkie - dodał Janowicz. Łodzianin przyznał, że dotarcie do półfinału jednego z czterech turniejów wielkoszlemowych jest największym sukcesem polskiego tenisa, ale jednocześnie ma nadzieję, iż to nie koniec tego, co udało mu się wywalczyć. - Jeszcze wiele lat przede mną, dlatego wydaje mi się, że półfinał na razie jest ok - ocenił. W ciągu dwóch tygodni rywalizacji najbardziej utkwiło mu w pamięci ćwierćfinałowe spotkanie, w którym musiał zmierzyć się z innym Polakiem Łukaszem Kubotem. - Byłem naprawdę zdenerwowany. Wiedziałem, że ciąży na nas ogromna presja i że będzie to mój pierwszy ćwierćfinał wielkoszlemowy. Nie grało się łatwo. Tym bardziej że Łukasz był w znakomitej dyspozycji - przyznał. W finale, który odbędzie się w niedzielę, a zmierzą się w nim Murray z liderem światowego rankingu Serbem Novakiem Djokovicem, stawia na drugiego z nich. - Stawiam 60 do 40 na Djokovica. Murray jednak też ma szansę. Jest drugi na świecie, ma już doświadczenie, wie jak się gra w finale i jak się go wygrywa - powiedział. Janowicz nie boi się dodatkowego zainteresowania czy szumu wokół swojej osoby. - Nigdy mi nie zależało na rozgłosie, sławie. Chciałem grać w tenisa i nadal chcę to robić. A to, co media będą mówiły i czego ode mnie oczekiwały, naprawdę jest mi to obojętne. Mnie do szczęścia nie jest to potrzebne - zaznaczył. Na koniec podziękował również kibicom, którzy wiernie siadali przed telewizorami, by obejrzeć jego pojedynki. - Chciałem podziękować wszystkim za wsparcie, wyczekiwanie na mecze z moim udziałem i mam nadzieję, że będziecie ze mną na dobre i na złe, ale nie złożę żadnych obietnic i nie powiem, że za rok wygram - podkreślił. Polak w piątek wieczorem przegrał z wiceliderem światowego rankingu ATP Andym Murrayem po wyrównanej walce w czterech setach 7:6 (7-2), 4:6, 4:6, 3:6. Janowicz jest pierwszym w historii reprezentantem "Biało-czerwonych", który zakwalifikował się do półfinału turnieju wielkoszlemowego. Na tym etapie w Wimbledonie odpadła w tym roku również Agnieszka Radwańska (nr 4.), która uległa Niemce Sabine Lisicki.