Jego wtorkowy pojedynek z Tomicem - niegdyś nadzieją australijskiego tenisa, obecnie w znacznie gorszej formie - trwał niespełna dwie godziny i zakończył się wynikiem 4:6, 2:6, 6:7 (2-7). Polakowi ani razu nie udało się przełamać serwisu rywala, sam doświadczył tego trzykrotnie. Tylko w ostatnim secie wykorzystał wszystkie swoje podania i doprowadził do tie-breaka, ale w nim okazał się zdecydowanie słabszy. Obaj tenisiści wystąpili jako tzw. lucky losers - awansowali do turnieju, mimo przegranych w decydującej rundzie kwalifikacji. - Na pewno liczyłem na trochę lepszy swój występ. Szkoda, bo dzisiaj się nie udało, ale na pewno przeciwnik grał świetny mecz. Może zabrakło mi trochę doświadczenia w grze na trawie, a on naprawdę super zagrał i było naprawdę ciężko dzisiaj wygrać - analizował w rozmowie z mediami. - Jestem trochę zły na siebie, że parę rzeczy mogłem lepiej zrobić, ale przeciwnik zagrał świetne spotkanie i trzeba wracać do domu, trenować. To jest dopiero początek mojej gry w Wielkich Szlemach, także jest na pewno jeszcze wiele rzeczy do poprawy - dodał Polak. Wrocławianin zwrócił uwagę, że mógł lepiej trafić w losowaniu niż na 25-letniego Tomica, który specjalizuje się w grze na kortach trawiastych. - Tak naprawdę nie pozwolił grać tego, co chciałem i musiałem się bardzo dopasowywać do jego gry. Trochę zabrakło doświadczenia i mogłem ciut lepiej serwować. Myślę, że to wszystko się złożyło (na ten wynik) - tłumaczył. - Większość przeciwników gra tak jak na innych nawierzchniach, a Tomic grał bardzo takie nieprzyjemne piłki, martwe; czerpał też siłę z moich uderzeń, więc tak naprawdę im mocniej zagrałem, tym szybciej piłka wracała. Było naprawdę ciężko - wzdychał. Opisując swoje pierwsze doświadczenie na Wimbledonie, Hurkacz ocenił, że to "świetny turniej" z "fantastyczną atmosferą". "Szkoda, że muszę już wracać" - dodał. Jak zapowiedział, w najbliższych tygodniach planuje rozpocząć przygotowania w Stanach Zjednoczonych pod sezon na kortach twardych i przed sierpniowym US Open. Jednocześnie zapowiedział, że ma nadzieję, że w przyszłym roku będzie mógł już występować w turniejach Wielkiego Szlema bez konieczności przechodzenia przez kwalifikacje. - Wiadomo, super by było, gdybym znalazł się wysoko w rankingu, ale to najbardziej zależy od gry. Na tym turnieju, gdybym zagrał kilka innych dobrych meczów, może z inną osobą grał w pierwszej rundzie bo zawsze inaczej by się grało; na tych turniejach można zdobyć bardzo dużo punktów i przesunąć się bardzo wysoko - mówił. We wtorkowy wieczór w pierwszej rundzie Wimbledonu zaprezentuje się jeszcze Magda Linette, która zmierzy się z Julią Putincewą z Kazachstanu. Dzień wcześniej do drugiej rundy, choć z problemami, awansowała Agnieszka Radwańska. Wygrała z rumuńską kwalifikantką Eleną-Gabrielą Ruse 6:3, 4:6, 7:5. Kolejną rywalką podopiecznej trenera Wiktorowskiego będzie Czeszka Lucie Szafarzova. Z Londynu Jakub Krupa