Hurkacz w końcu przełamał - trwającą od kwietnia - własną niemoc. Po serii sześciu porażek wygrał w końcu mecz. Zupełnie nie poszło mu na mączce (cztery porażki na pięć spotkań), ale na trawie w dwóch występach dwa razy przegrał, w tym z nastoletnim Szwajcarem Dominikiem Strickerem, sklasyfikowanym na 335. miejscu w rankingu ATP. Te wyniki budziły niepokój. Nie wiadomo było, co dzieje się ze zdrowiem Polaka. Z Lorenzo Musettim Hurkacz zagrał podczas turnieju w Rzymie, ale zszedł z kortu przy stanie 4:6, 0:2. Potem jednak pojechał na zgrupowanie do Zakopanego. Normalnie trenował, ale nadal przegrywał. W Londynie wrocławianin pokazał się z zupełnie innej strony niż przez ostatnie dwa miesiące. Wyraźnie przeważał nad pięć lat młodszym od siebie tenisistą z Włoch. Wygrał zdecydowanie i zasłużenie. Był pewny siebie, bardzo dobrze serwował, w najważniejszych momentach meczu to on miał decydujący głos. Hurkacz dał popis w trzeciej partii Pierwszego seta Hurkacz wygrał 6:4, a decydujące o wyniku przełamanie serwisu rywala nastąpiło pod koniec tej partii. O zwycięstwie w drugim secie zdecydował tie-break. Polak od raz zyskał dużą przewagę, prowadził nawet 5:2 i miał dwa serwisy, ale Włoch właśnie wtedy zaczął się odradzać. Świetny serwis przy stanie 6:5 przesądził o tym, że wrocławianin wyszedł na prowadzenie 2:0 w setach. Trzeci nie miał już tej dramaturgii. Polak od razu przełamał serwis Musettiego. Potem dokonał tego ponownie i prowadził 3:0. Włoch honorowego gema zdobył przy stanie 4:0 dla Hurkacza. Grał dużo gorzej. Widać, że nie czuł się dobrze na trawiastej nawierzchni, ale przede wszystkim to Hurkacz pokazał, że powoli wraca do formy. W drugiej rundzie Wimbledonu Polak zagra ze zwycięzcą spotkania Emir Ruusuvouri (Finlandia, 76. ATP) - Marcos Giron (USA, 66. ATP). Rywale - z powodu opóźnień w harmonogramie turnieju - grają dopiero jutro. Hurkacz ma duże szanse, by pójść za ciosem. ok I runda turnieju mężczyzn Wimbledonu Hubert Hurkacz (Polska, 14) - Lorenzo Musetti (Włochy) 6:4, 7:6 (5), 6:1.