Wilander to siedmiokrotny triumfator Wielkiego Szlema i ekspert Eurosportu. Wszyscy miłośnicy tenisa czekają z niecierpliwością na środowy ćwierćfinał Rolanda Garrosa, w którym lider rankingu ATP Serb Novak Djoković spotka się z broniącym tytułu Hiszpanem Rafaelem Nadalem. Jakie ma pan przeczucia co do tego meczu, który nazywany jest przedwczesnym finałem? Mats Wilander: - Na papierze faworytem jest Djoković, ale może dla Nadala to lepiej, że spotykają się tak wcześnie w turnieju. Z każdym meczem Novak będzie bowiem coraz pewniejszy. Uważam, że ważnym czynnikiem będzie pogoda - jeśli będzie sucho i naprawdę ciepło, tym bardziej będą to warunki sprzyjające Hiszpanowi. Z paryską imprezą wielkoszlemową pożegnał się w drugiej rundzie Jerzy Janowicz. Co pan o nim myśli? - Pamiętam Wimbledon sprzed dwóch lat w jego wykonaniu. Zdecydowanie najlepiej czuje się on na trawie. To potężny zawodnik, bardzo utalentowany i jest daleki od zmarnowania swojego potencjału. Wielu ekspertów właśnie podkreśla, że nie wykorzystuje tego ostatniego w pełni. Ich zdaniem gra zbyt nierówno i brakuje mu regularności. Co według pana łodzianin powinien zrobić, by się poprawić? - Nie wiem. Na pewno ciężko pracować i traktować tenis bardzo poważnie. Myślę, że on akurat traktuje swoje zajęcie poważnie. Ale miał ostatnio kontuzję, a gdy przytrafia ci się uraz, to musisz potem napracować się, by się wzmocnić i odzyskać pewność siebie. Jerzy ma bardzo widowiskowy styl gry. Uwielbiam oglądać go na korcie. To naprawdę dobra zabawa, ale widowiskowość i wygrywanie meczów to nie to samo. Co zmienić, by zyskał skuteczność? - Uważam, że powinien zmienić troszeczkę sposób, w jaki gra. Czasami za bardzo skupia się na jednym typie zagrań, np. stosuje zbyt wiele dropszotów, niezależnie od sytuacji. Ale jest młody, jego tenis jest coraz mocniejszy... Naprawdę, jak na tenisistę jest młody. Ile ma lat? 23? W listopadzie skończy 25. Niektórzy właśnie na to zwracają uwagę, że zawodnicy w podobnym do niego wieku - Chorwat Marin Czilić, Japończyk Kei Nishikori czy Kanadyjczyk Milos Raonic zadomowili się już w światowej czołówce. - Ale Jerzy dopiero od trzech, czterech lat rywalizuje z najlepszymi. A każdy zawodnik obecnie potrzebuje czterech, pięciu lat, by osiągnąć swój najwyższy poziom. By zrozumieć, jak ciężko inni pracują na to, co mają. By zrobić kluczowy krok w zrozumieniu, jak jego gra ma wyglądać. Musi sobie uświadomić, że trzeba ograniczyć dropszoty. Dropszotami nie wygra się meczu w tenisie. To tak nie działa. Ale ma na to jeszcze kilka lat i wtedy zobaczymy. Dochodzi jeszcze kwestia zachowania. Polak dość często się denerwuje na korcie, traci panowanie nad sobą. - Ale to może być dobre, o ile tę złość jest się w stanie przełożyć na coś pozytywnego. Tego jeszcze chyba - zdaniem ekspertów - mu brakuje... - Spokojnie, nauka tego to proces, który wymaga czasu. Djoković też wcześniej tracił panowanie nas sobą, ale wypracował taką umiejętność i teraz jest najlepszy na świecie. Takie zachowanie jest naturalne dla Janowicza, ale musi być też efektywne dla jego gry. Tak było u Amerykanina Johna McEnroe'a, który szalał podczas meczów, ale był skuteczny. Jerzy musi też do tego dojść - zmienić złość w pozytywny element swojej gry. Rozmawiała: Agnieszka Niedziałek