Zaczynając sobotnie spotkanie obie zawodniczki wiedziały już, że na zwyciężczynię w finale czeka nie Iga Świątek, a Cori "Coco" Gauff, która kilka minut wcześniej w pierwszym z półfinałów wyeliminowała naszą reprezentantkę. Mecz zaczął się od serwisu Sabalenki, która przy własnym podaniu prowadziła już 40:0 i po następnym oddaniu rywalce tylko jednej piłki szybko wygrała pierwszego gema. Przy stanie 2:1 Białorusinka przełamała serwis Muchovej, a że po chwili poszła za ciosem, było już 4:1. W tym momencie wydawało się, że Sabalenka ma otwartą drogę do wygrania seta, ale czas pokazał, że emocje w tej części meczu tak naprawdę dopiero się zaczynają. Wprawdzie Muchova przy własnym serwisie przegrywała 0:30 i istniało ryzyko, że zostanie przełamana po raz drugi, jednak Czeszka zdołała wygrzebać się z tarapatów i odrobiła straty. Co więcej, po długich gemach i grze na przewagi sama zaczęła przełamywać podanie Sabalenki. Z 1:4 zrobiło się więc nagle 5:4 dla zawodniczki z Czech, a w dziewiątym gemie obie rywalki rozegrały aż dwanaście piłek. W sobotę kibice oglądali jednak spektakl, w którym własny serwis nie zawsze był atutem. Autorką kolejnego przełamania była więc Sabalenka i finalnie pierwszy set kończył się tie-breakiem. W nim Muchova prowadziła już 3:1, ale następnie cztery kolejne piłki wygrała Białorusinka. Wprawdzie Czeszka odpowiedziała jeszcze zmniejszeniem strat do 4:5, jednak jej rywalka w dwóch kolejnych wymianach zakończyła seta, który potrwał 72 minuty. Powrót Muchovej w drugim secie. Zadecydowała trzecia partia W drugim secie długo zanosiło się na powtórkę i kolejny tie-break. Tym razem tenisistki nie wypuszczały szansy w postaci własnego serwisu i naprzemiennie wygrywały kolejne gemy aż do 4:3 dla Muchovej. Przy zagrywce Sabalenki Czeszka rozstrzygnęła jednak na swoją korzyść cztery kolejne piłki i prowadząc 5:3 stanęła przed szansą na szybkie skończenie seta, z czego skwapliwie skorzystała, nie oddając rywalce ani jednej wymiany w ostatnim gemie. W tej sytuacji konieczne było rozegranie trzeciego seta. Jak czas pokazał, kluczowe znaczenie miał już trzeci gem, gdy przy stanie 1:1 serwowała Sabalenka. Białorusinka prowadziła już 30:0, ale Muchova zaczęła odrabiać straty i wygrała trzy następne piłki. Wprawdzie Sabalenka zdołała jeszcze obronić pierwszy break point, ale chwilę później gem i tak trafił w ręce Czeszki. Reprezentantka naszych południowych sąsiadów nie wypuściła już szansy z rąk. Co więcej, przy 4:2 ponownie przełamała Sabalenkę i w tym momencie szanse zawodniczki z Białorusi na powrót do meczu były już iluzoryczne. Koniec niezwykłej serii Świątek, już nie jest "koszmarem". Historyczny mecz Kilka minut później Muchova mogła świętować awans do finału, kończąc spotkanie wynikiem 6:7 (4), 6:3, 6:2. I choć rezultat trzeciego seta może sugerować, że akurat ta część meczu była dla niej nieco łatwiejsza, to jednak trzeba od razu podkreślić, że także w ostatniej części meczu liczyła się dosłownie każda piłka, a w wielu gemach nie brakowało długich wymian. W tym tenisowym maratonie, trwającym grubo ponad dwie i pół godziny, lepsza okazała się Muchova i ostatecznie to ona będzie rywalką Cori Gauff w niedzielnym finale. Zawodniczki numer jeden i dwa na świecie, Świątek i Sabalenka, tym razem są poza meczem o tytuł. Aryna Sabalenka jasno odpowiada Idze Świątek. W tle impreza dla Ukrainy Karolina Muchova - Aryna Sabalenka 6:7 (4), 6:3, 6:2