Rok temu Weronika Falkowska dzielnie reprezentowała Polskę w starciu z Jeleną Rybakiną w meczu z Kazachstanem w eliminacjach Billie Jean King Cup - przegrała, ale po walce. Zajmowała 240. pozycję na światowej liście, niewiele zabrakło jej do gry w kwalifikacjach French Open. Niedługo później, w Austrii, tenisistka z Warszawy wygrała swój ostatni turniej ITF. I wtedy zaczął się zaskakujący regres z ogromnym paraliżem już pod koniec jesieni i jego kontynuacją w 2024 roku. W singlu, w którym w kolejnych turniejach nie była w stanie przejść choćby rundy w głównej drabince. Bo w deblu radziła sobie wciąż dobrze. To wszystko sprawiło, że 23-letnia zawodniczka spadła w rankingu aż o 250 pozycji, dziś jest tam 490. Aktualna czterokrotna mistrzyni Polski - w singlu i deblu na powietrzu i w hali - ma przecież dużo większy potencjał, spokojnie może celować w obecność wśród dwustu najlepszych zawodniczek świata i grę w bardziej prestiżowych turniejach. Trzy tygodnie temu podjęła dość ryzykowną decyzję o wyjeździe do Burundi - i w Afryce wreszcie coś drgnęło. Jeszcze nie w pierwszym turnieju, bo tam przyszedł "tylko" sukces w deblu, ale w drugim już tak. Falkowska wygrała zmagania, zdobyła 35 punktów do rankingu. To sprawi, że na kolejnej liście WTA znajdzie się już o 70 miejsc wyżej, a po kolejnym tygodniu - być może wróci do czwartej setki. Rozstawiona Australijka miała... pecha. Trafiła na rozpędzoną Polkę To też w efekcie niezwykle udanego początku Falkowskiej w turnieju w Hammamet w Tunezji, bo tu przeniosła się z Burundi. Falkowska na dzień dobry zmierzyła się z 26-letnią Australijką Kaylah McPhee, która przecież w przeszłości zagościła na moment w TOP 200 rankingu, potrafiła toczyć zacięte boje z Ludmiłą Samsonową czy Martą Kostiuk. Dziś też jest o 150 miejsc wyżej od Polki, to stawiało ją w roli faworytki. I po pierwszych dwóch gemach nic nie wskazywało, że ten set będzie tak jednostronny, na korzyść Polki. Owszem, Falkowska już w pierwszym gemie przełamała Australijkę, ale później ta odpowiedziała jej tym samym. I była to... ostatnia zdobycz McPhee w tym secie. Pięć kolejnych gemów padło łupem warszawianki, w żadnym nie musiała walczyć na przewagi. Ten set był jakby potwierdzeniem, że dobra dyspozycja w Rwandzie nie była dziełem przypadku. Nastoletnia Rosjanka kolejną rywalką Weroniki Falkowskiej. To była mistrzyni Europy Początek drugiej partii trochę jednak zaskoczył, bo Polka najpierw dała się przełamać, mimo trzech szans na skończenie tego gema, a później Australijka pierwszy raz w meczu wygrała, gdy była stroną podającą. I na tym jej "rajd" się skończył. Wróciła u Falkowskiej pewność z pierwszego seta, znów zaczęła punktować rywalkę. Jedno przełamanie, później drugie - i już wszystko była właściwie jasne. Sprawę awansu Falkowska zakończyła po 84 minutach spędzonych na korcie, wygrała 6:1, 6:3. O ćwierćfinał Polka powalczy w czwartek z 19-letnią Rosjanką Ksenią Zajcewą, która awans zapewniła już sobie wczoraj. Dziś za to ma mecz w deblu, a Polka tym razem grę podwójną odpuściła. Zajcewa to kolejna z "młodych gniewnych" rosyjskiego tenisa, była kiedyś mistrzynią Europy do lat 16. Nie zrobiła jednak takiego postępu, jak wiele jej rodaczek. Turniej ITF W35 w Hammamet (korty ziemne). Pierwsza runda Weronika Falkowska (Polska) - Kaylah McPhee (Australia, 6) 6:1, 6:3.