Magdalena Fręch dotarła do półfinału turnieju WTA 250 w Pradze pokonując po drodze Astrę Sharmę, Dominikę Salkovą (krecz) i Anhelinę Kalininę. W walce o finał zmierzyła się z Czeszką Laurą Samson. Szesnastolatka wyeliminowała w ostatnich dniach w stolicy swojego kraju Tarę Wurth, Katerinę Siniakovą i Oksanę Sielechmietjewą. Polka była wyraźną faworytką tego spotkania. Zaczęła je dobrze, od razu uzyskując dwa break pointy. Przełamanie przyszło jednak dopiero na 2:1. Nie udało się go utrzymać, a kibice byli świadkami czterech z rzędu gemów, które wygrywała zawodniczka returnująca. Od połowy seta reprezentantka gospodarzy była dużo lepsza. Od stanu 3:2 wygrała 12 z 15 punktów, dzięki czemu zrobiło się 3:5. Młoda tenisistka z państwa naszych południowych sąsiadów serwowała po wygranie seta, ale miała z tym problemy. Wypracowała sobie przewagę 40:0, jednak nerwy dały o sobie znać - co poczuł w nieco podobnej sytuacji nawet Carlos Alcaraz w finale niedawnego Wimbledonu - i doszło do równowagi. Po piątym setbolu Samson w końcu dopięła swego i wygrała partię z drobną pomocą Fręch, która wyrzuciła na aut dwa kolejne returny. W drugiej odsłonie rywalizacji obraz gry całkowicie się zmienił i nabrał kształtów, jakich spodziewano się przed pierwszą wymianą. Czeszka zaczęła popełniać sporo błędów, po 14 minutach przegrywała już 0:3, po 19 0:4, a po 24 było 0:5. Set przebiegał więc w jednostajnym tempie. Krecz w półfinale w Pradze. Czesi niepocieszeni, ale mają jeszcze Lindę Noskovą Od początku półfinału Samson miała na lewym udzie bandaż. Po jednym ze sprintów poczuła ból mięśniowy. Przy stanie 0:5 na korcie pojawiła się fizjoterapeutka, jednak nie podjęła żadnej poważniejszej interwencji, jedynie usztywniła wspomniany bandaż. Po sposobie biegania Czeszki było widać, że ma problem zdrowotny. Po chwili zrobiło się 1:1 w setach i można było zastanawiać się, czy szesnastolatka będzie kontynuować mecz. Wyszła na przerwę toaletową, ale nie zrezygnowała z dalszej rywalizacji. Mało tego - znacznie podniosła poziom swojego tenisa i uzyskała przełamanie już w pierwszym gemie. Dobrze czytała ruchy naszej rodaczki, wykorzystała jej aut po skrócie, ale przede wszystkim popisała się świetnym bekhendem w samą linię boczną. Polka szybko odrobiła stratę, popisując się świetną defensywą przy serii wolejów oponentki. Po kwadransie ostatniej partii była już na prowadzeniu 2:1 wynikającym z kolejności serwowania. Samson z powodu urazu nie mogła biegać tak intensywnie jak wcześniej, starała się więc jak najmocniej skracać wymiany i uderzać w sposób ryzykowny. Szukała gry na zewnątrz i skrótów. Po jednym z nich Fręch zareagowała bardzo dobrze, minęła Czeszkę i zapewniła sobie dwa break pointy, ale ich nie wykorzystała. Po chwili na tablicy wyświetlał się już wynik 2:2, zwiastujący duże emocje w końcówce. Nic bardziej mylnego - kolejne dwa gemy padły łupem łodzianki, a Samson zdecydowała się skreczować, nie ryzykując pogorszenia swojego stanu zdrowia. W finale Fręch zagra z Magdą Linette lub Lindą Noskovą. Polski mecz o tytuł w Pradze byłby czymś niesamowitym, ale to pogromczyni Igi Świątek z Australian Open jest faworytką drugiego półfinału.