Turniej WTA 125 w Kozerkach był dla Mai Chwalińskiej pierwszym sygnałem, że coś w końcu może iść ku lepszemu. Dwanaście miesięcy temu była o blisko 400 miejsc wyżej w rankingu WTA, ale półroczna przerwa spowodowana operacją kolana sprawiła, że Polce ciężko jest odzyskać dawną dyspozycję. Na twardych kortach pod Warszawą była jednak w stanie pokonać choćby Jule Niemeier, zagrała w półfinale. W rankingu awansowała o 120 miejsc, teraz musi kolejne kroki stawiać w turniejach ITF. Czeszka zaskoczyła Maję Chwalińską. Polka była bezradna Pierwszą okazją są zawody we Wrocławiu - turniej ITF W40, ale rozgrywany nie na betonie, a na mączce. Chwalińska nie jest tu rozstawiona, ale w starciu z Czeszką Ivaną Šebestovą i tak była faworytką. Obie są z rocznika 2001, jak Iga Świątek, ale o ile w Polsce z osobą Mai są wciąż wiązane duże nadzieje, to Šebestová w swoim kraju nie ma raczej dużych szans na zaistnienie. Dopiero teraz balansuje na pograniczu 500. pozycji w rankingu, jest dopiero... 24. rakietą w swoim kraju. Tymczasem pierwszy set był dla Polki bardzo trudnym przeżyciem. Chwalińska nie grała może źle, za to rywalce wychodziło dosłownie wszystko. To Šebestová dyktowała warunki na korcie, Polka próbowała się tylko do nich dostosować. Tyle że jej obrona niewiele dawała wobec odważnej, agresywnej i skutecznej taktyce rywalki. A niewymuszone błędy w wykonaniu 22-latki zza południowej granicy można było wyliczyć na palcach jednej ręki. Chwalińska była bezradna zwłaszcza podczas gemów serwisowych rywalki, a i jej podanie nie funkcjonowało zbyt dobrze. Tenisistka z Górnego Śląska została przełamana raz, później drugi - po 25 minutach gry było już 0:5. Wtedy wygrała w końcu gema, jedynego w całym secie. Nie dawało to wielkich nadziei na skuteczną dalszą część pojedynku, ale przecież już w Kozerkach Chwalińska kilka razy pokazała, że po przegranym pierwszym secie jest w stanie się podnieść. Świetnie serwująca tenisistka z Czech miała dwie piłki meczowe. Nagły zwrot akcji Dziś też miała lepszy okres gry na początku drugiej partii - przełamała Šebestovą, za chwilę prowadziła już 2:0. Tyle że zapaść Czeszki była chwilowa, dość szybko wróciła do rytmu z pierwszego seta. To zaś oznaczało kłopoty dla Chwalińskiej, bo Polka wciąż grała zbyt zachowawczo. Każde jej zagranie, które było zbyt krótkie albo za lekkie, doczekiwało się momentalnego ataku rywalki. Podobnie jak niemal każdy topspin oznaczał ripostę rywalki. Šebestová dość szybko odrobiła straty, a w siódmym gemie znów przełamała Chwalińską - prowadziła 4:3 i serwowała. Polka znalazła się w skrajnie trudnej sytuacji, przegrywała 4:5 i 15:40, Czeszka przy swoim serwisie miała dwa meczbole. Magda Linette wygrała pierwszego seta 6:0. A później stało się coś zaskakującego I wtedy stała się rzecz zaskakująca - Polka postawiła wszystko na jedną kartę, dwoma efektownymi akcjami wyrównała, a później - na przewagi - wygrała gema. Całkowicie zaskoczyła Czeszkę, ta straciła całą pewność siebie. A w efekcie przegrała też seta. Chwalińska poszła za ciosem - w trzecim secie szybko przełamała załamaną rywalkę. I to już w drugim gemie, w którym Šebestová miała aż cztery okazje na jego skończenie. Nie dała jednak rady, Polka zanotowała breaka, za chwilę prowadziła już 3:0. Zdołała utrzymać tę zaliczkę do końca. I w nagrodę zagra w drugiej rundzie z Australijką Seone Mendez lub Niemką Anną Gabric. Turniej ITF W40 we Wrocławiu (korty ziemna); 1. runda Maja Chwalińska (Polska) - Ivana Šebestová (Czechy, Q) 1:6, 7:5, 6:2.