Weronika Falkowska ma za sobą bardzo burzliwe dni. Jeszcze 10 dni temu grała na Sardynii w małym turnieju ITF W25, w którym nie ma sędziów wywołujących auty, a zawodniczki same chodzą po piłki, a już kilka dni później grała w Astanie w Billie Jean King Cup przeciwko Jelenie Rybakinie, jednej z najlepszych tenisistek świata. 23-latka z Warszawy co prawda przegrała z zawodniczką, która w tym roku już dwukrotnie ograła Igę Świątek 3-6, 4-6, ale po zaciętym i dobrym spotkaniu. A później, wspólnie z Alicją Rosolską, zdobyła jeszcze punkt dla Polski w deblu. Rywalka odnosiła sukcesy jako juniorka. Falkowska nie była faworytką Z Astany Falkowska przeniosła się na północną część Półwyspu Istria - tam, w słoweńskim Koprze, rywalizuje w turnieju ITF W60. W pierwszej rundzie Polka zmierzyła się z czeską kwalifikantką Ivaną Šebestovą. Wynik 6-1, 6-0 może wskazywać na to, że wygrała bardzo łatwo, ale wcale tak nie było. Czeszka stawiała zacięty opór, porywisty wiatr nie pomagał jednej i drugiej, ale w kluczowych wymianach niemal zawsze górą była zawodniczka, która obecnie reprezentuje Górnika Bytom. Dziś Falkowską czekało znacznie trudniejsze zadanie - jej rywalką była wyżej notowana Białorusinka Kristina Dmitruk, która z racji swojego rozstawienia w drabince nie musiała grać w pierwszej rundzie. 19-latka ma na koncie już dwa triumfy w turniejach ITF, ale zapewne znacznie cenniejszym skalpem w jej tenisowym CV jest wygranie w 2021 roku juniorskiego Wimbledonu. Triumfowała wtedy w deblu, razem z Rosjanką Dianą Schnaider. W singlu dotarła za to do finału US Open. Wielkie emocje do samego końca. A na końcu - as I to Dimitruk była faworytką spotkania, ale Falkowska pokazała, że jej niedawna znakomita dyspozycja nie była dziełem przypadku. W Koprze początkowo szły z rywalką łeb w łeb - na wygraną jednej w gemie, zaraz tym samym odpowiadała druga. Wydawało się, że Falkowska będzie bardzo blisko celu, gdy w dziewiątym gemie przełamała rywalkę do zera, kończąc go pięknym skrótem. Za chwilę, w najdłuższym gemie w całym meczu, miała trzy piłki setowe, ale żadnej nie wykorzystała. Za to Białorusinka dopięła swego przy czwartej próbie - po raz kolejny odważnie zaatakowała, zmusiła Falkowską do błędu. Polka jednak zapisała pierwszego seta na swoje konto, bo przełamała rywalkę po raz kolejny, a zakończyła sprawę gemem do zera, ostatni zaś punkt przypadł jej po asie. O ile Dimitruk była niezwykle groźna po zagraniach forhendowych, to Polka błyszczała wtedy bekhendem. Tyle że w drugim secie to Białorusinka zdecydowanie dominowała. Po raz pierwszy w meczu uzyskała dwa gemy przewagi, odskoczyła na 3-1 po tym, jak Falkowska zmarnowała dwa szanse na wyrównanie stanu. I jakby zupełnie się rozsypała. Dimitruk nie musiała za wiele robić, by wygrać tego seta w 31 minut aż 6-1. Polka dobrze zaczęła i dobrze skończyła. W środku seta był jednak niepokój O awansie do trzeciej rundy decydował więc trzeci set, który początkowo układał się po myśli Falkowskiej. Polka prowadziła 2-0, za chwilę posłała dwa asy i miała dwie szanse, przy własnym podaniu, na odskoczenie na 3-0. Dmitruk się obroniła, odrobiła straty, od połowy seta znów obie szły łeb w łeb. Polka krzyczała po wygranych punktach, jej rywalka uderzała rakietą w kort, gdy przegrywała dłuższe wymiany. Niezwykle istotny był siódmy gem, w którym Falkowska wykorzystała dopiero swoją piątą szansę. Za chwilę odskoczyła na 5-3, miała wszystko w swoich rękach, serwowała po awans. I znów nie wykorzystała szansy, Dmitruk wyrównała, a później po raz kolejny przełamała Falkowską. I to ona, po blisko trzech godzinach walki, ostatecznie cieszyła się z końcowego triumfu. Turniej ITF W60 w Koprze, korty ziemne. Druga runda Kristina Dmitruk (Białoruś, 15) - Weronika Falkowska (Polska) 5-7, 6-1, 7-5.