Linette zaczęła od ucięcia spekulacji, że w Paryżu nie wpadła w nową chorobę, a nieżyt nosa, bo w każdej przerwie sięgała po chusteczkę, to efekt ciągnących się za nią historii. - Po prostu ciągnie się za mną choroba. Czy to miało wpływ na moją grę? Od sześciu tygodni już się przyzwyczaiłam, a cały czas się to ciągnie, bo nie mam przerwy, natomiast fizycznie czuję się dobrze - stwierdziła poznanianka. Problemy Magdy Linette. Szybka analiza i smutna konstatacja Równa gra z Tauson, z momentami Linette, gdy udawało się Polce zmuszać Dunkę do biegania i wtedy bardziej przejmowała inicjatywę, zakończyła się wraz z początkiem trzeciego seta. - Przede wszystkim serwis mi w tym meczu zupełnie nie pomagał. Było dość chłodno, piłki bardziej zwalniały niż przyspieszały, więc ciężko mi było się przebić. Miałam wrażenie, że musiałam dobijać punkty na parę razy. Później chciałam to poprawić i grać mocniej, za czym poszły błędy. Uważam, że było w tym trochę za dużo szarpania się. Nie wykańczałam tak, jak sobie wyobrażałam, więc próbowałam to sobie zrekompensować, ale moje decyzje może nie były najlepsze. Trzeba było, tak myślę, na spokojnie rozgrywać punkty - analizowała bieg zdarzeń. Żal był tym większy, że w wykonaniu Linette bardzo budująca była końcówka drugiego seta, gdy wygrała cztery gemy. I wydawało się, że z początkiem trzeciego seta 32. tenisistka świata może pójść za ciosem. Niestety już początek nie poszedł tak, jak mogło się zapowiadać. - Ziemia jest o tyle trudna, że faktycznie gdy jest tak zimno, czasami ciężko jest mi się przebić. Bardziej starałam się zabierać trochę czas i grać kątowo, a tutaj chwilami jest to po prostu za wolno, zwłaszcza gdy ktoś broni się naprawdę bardzo dobrze. A do tego Clara potrafi zwłaszcza z forhendu grać bardzo solidnie i mocno, również kątowo. Chwilami moja piłka nie sprawiała jej żadnych problemów - rozłożyła ręce Linette. Dodała, jaki jest plan, związany z jej współpracą z Agnieszką Radwańską, która podczas meczu kilka razy przekazywała zawodniczce cenne wskazówki. - Z Agnieszką jestem mniej więcej dogadana tak, gdy będzie ze mną jechać na US Open. Mam nadzieję, że uda się też, by była w Chinach. Nie mamy jeszcze konkretnie tego ustalonego, ale już w Indian Wells przedłużyłyśmy ten okres na dużo później, właśnie do US Open - sprecyzowała. Linette jeszcze nie mówi "do widzenia" Paryżowi. Dzisiaj zagra w pierwszej rundzie debla, a jej dobrze znaną partnerką będzie Bernarda Pera. W poniedziałek Amerykanka zamknęła w Roland Garros karierę Caroline Garcii, która niedawno ogłosiła zmierzch swojej kariery. - Nie mam żadnych oczekiwań. Tym bardziej, że z Bernardą nie grałyśmy już naprawdę bardzo długo. Miałyśmy długą przerwę, ja też nie grałam w ostatnim czasie najlepiej w debla, bo już bardziej poważnie podchodziłam do singla. Mam nadzieję, że piłka Bernardy będzie mi pomagać, zawsze tak było, ponieważ ona gra bardzo szybko. Dużo lepiej czuję jej grę niż innych moich partnerek - z nutką optymizmu stwierdziła Linette. Linette wypatruje już rywalizacji na kortach trawiastych, gdzie czuje się dużo pewniej i odnosi lepsze wyniki. - Mam nadzieję, że na trawie będę w stanie wykorzystywać swoje atuty. Przede mną na tej nawierzchni turnieje rangi "250" - dodała. Artur Gac, Paryż