Znamy już nazwiska wszystkich czterech półfinalistek tegorocznego turnieju WTA w Rzymie. Po wspaniałym występie do Igi Świątek, Coco Gauff i Aryny Sabalenki dołączyła Danielle Collins. Amerykanka o wielki finał powalczy z ostatnią z wymienionych i będzie to dla niej wymarzona okazja, aby zemścić się na Białorusince za porażkę po szalonym pojedynku w Madrycie. Porażka w Madrycie była dla Collins pierwszą od czasu Indian Wells. Sabalenka przerwała passę piętnastu zwycięstw z rzędu Amerykanki. A jak pamiętamy, było to szalone spotkanie. Od pierwszych minut spotkania czuć było ogromne napięcie na korcie. Początek należał do Amerykanki, ale w ósmym gemie drugiego seta nastąpił kluczowy zwrot akcji na korzyść Białorusinki. Wiceliderka rankingu wygrała ostatecznie 4:6, 6:4, 6:3. Był to zresztą ich piąty pojedynek. I wszystkie pięć wygrała Sabalenka. Duża zmiana w grze Sabalenki. Już widać efekty Teraz Białorusinka szykuje się do walki o wielki finał turnieju w Rzymie, gdzie może trafić na Igę Świątek. Eksperci zwracają uwagę, że w jej grze, a przede wszystkim przy serwisie, widać sporą zmianę. Coraz rzadziej oglądamy Sabalenkę "strzelającą" bez pomysłu, a częściej grającą taktycznie. "Myślę, że najważniejsze jest to, że nie staram się zagrać asa w każdym serwisie. Po prostu staram się rozpocząć grę we właściwy sposób i myśleć taktycznie, a nie tylko uderzać serwis tak mocno, jak tylko potrafię" - powiedziała w rozmowie z "Tennis Channel". I efekty już widać, bo w przeszłości często zdarzało się, że uderzająca na siłę Sabalenka, szczególnie w trudnych momentach, gubiła się i popełniała sporo błędów, których powodem był fakt, że chciała siłą "przełamać" przeciwniczkę. Co często kończyło się seryjnymi pomyłkami w polu serwisowym. Teraz zmieniła podejście i przynosi to oczekiwane rezultaty.