W czwartej rundzie turnieju WTA 1000 w Indian Wells Aryna Sabalenka zmierzyła się z Emmą Navarro. Białorusinka po drodze do tego meczu wyeliminowała Peyton Stearns (6:7, 6:2, 7:6 po zaciętym boju) i Emmę Raducanu (6:3, 7:5). Z kolei Amerykanka pokonała dwie Ukrainki - najpierw Łesię Curenko (4:6, 7:5, 7:5), a następnie Elinę Switolinę (6:1, 4:6, 6:3). Zdecydowaną faworytką starcia była rzecz jasna wiceliderka światowego rankingu. Aryna Sabalenka - Emma Navarro: Niespodzianka w pierwszym secie Navarro wygrała przedmeczowe losowanie i wybrała serwis. Opłaciło się, bo potrafiła podtrzymywać własne podanie, więc to Sabalenka musiała niejako gonić wynik, serwując jako druga. Mijały kolejne minuty i gemy pierwszego seta, a żadna z zawodniczek nie potrafiła przełamać rywalki. Dość powiedzieć, że dopiero w ósmym gemie pojawiły się break pointy. Navarro wykorzystała okazję i po złym drop shocie Białorusinki wyszła na prowadzenie 5:3. Nagle stanęła przed szansą "serwowania na set". Sabalenka wyraźnie włączyła wyższy bieg, atakowała mocniej, więcej ryzykowała returnem, co pozwoliło jej mieć okazję na przełamanie powrotne. Od stanu 30:40 trzy piłki wygrała jednak Navarro i po 38 minutach rywalizacji to ona zapisała na swoim koncie pierwszą partię. Prowadzenie dała jej regularna gra, spokojne rozgrywanie wymian i niezwykle celne przewidywanie kierunków zagrań oponentki. Z pewnością wpływ miało także czternaście niewymuszonych błędów dwukrotnej mistrzyni Australian Open. Obie tenisistki nieźle zaczęły drugą odsłonę rywalizacji, ale w czwartym gemie na prowadzenie 3:1 wyszła Sabalenka. Wypracowała sobie to świetnymi returnami z małą pomocą Navarro, która zanotowała podwójny błąd serwisowy. Białorusinka chwilę później wygrała gema do 0, co sugerowało, że wróciła na optymalne "obroty" i może być zdolna do odwrócenia losów awansu. W kolejnych fragmentach seta nie doszło do żadnego zwrotu akcji, więc mieliśmy wyrównanie w całym meczu. Ta partia pod względem matematycznym była bardzo podobna do poprzedniej - ponownie doszło do dziewięciu gemów, które znów zajęły 38 minut. Trzecia odsłona zaczęła się dla drugiej rakiety globu najgorzej jak to było możliwe - utraty serwisu i przegrywania 0:2. Popełniła dość proste błędy, m.in. w skrócie oraz forhendzie. Wydawało się, że jest zirytowana tym, że dominacja w wymianach niekoniecznie przekłada się na zdobywanie punktów. Navarro była cierpliwa, czasem po prostu "przebijała" piłki na drugą stronę, by dać szanse na błąd Białorusince, co się sprawdzało. Sabalenka szybko zlikwidowała stratę breaka, ale nie była w stanie przy swoim podaniu doprowadzić do stanu 2:2. Grała zbyt ofensywnie, po jednej z nieudanych akcji serwis + wolej przy mocno cofniętej przeciwniczce aż głośno krzyknęła ze złości. Przy rezultacie 3:1 i 40:15 dla Navarro zapewne niektórzy amerykańscy kibice już zaczęli myśleć o 1/4 finału. Wiceliderka rankingu jeszcze zdołała wypracować sobie break pointa, ale nie wykorzystała go. Wynik 4:1 oznaczał, że jest naprawdę blisko sensacji. Następne dwa gemy padły łupem serwujących, więc margines błędu przestał istnieć. Dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa serwowała więc, by nie odpaść z turnieju. Trzy z czterech pierwszych piłek wygrała Amerykanka, więc "otworzyły" się przed nią dwa meczbole. Pierwszego z nich zmarnowała, ale przy drugim była skuteczniejsza i wyrzuciła Białorusinkę za burtę turnieju. W ćwierćfinale zmierzy się ze zwyciężczynią meczu Diane Parry - Maria Sakkari.