Iga Świątek debiutowała w seniorskim French Open tuż przed swoimi 18. urodzinami, ale mistrzynię olimpijską Monicę Puig pokonała już jako zawodniczka pełnoletnia. Przegrała pierwszego seta 0:6, pozbierała się w kolejnych i po raz pierwszy awansowała do czwartej rundy Wielkiego Szlema. Tam trafiła na broniącą tytułu Simonę Halep - Rumunka nie powtórzyła błędu Portorykanki. Nie miała ani chwili rozprężenia, punktowała wszystkie błędy nastolatki z Raszyna. Na centralnym korcie Phillipe'a Chatriera wygrała w 45 minut 6:1, 6:0, a red. Olgierd Kwiatkowski w Interii pisał wtedy: "Wykorzystywała słabość, a może nadmierną tremę Polki. Nigdy do tej pory, w swej właściwie dopiero rozpoczynającej się zawodowej karierze, Świątek nie grała z rywalką tej klasy. (...) To było mocne wejście Świątek do wielkiego tenisowego świata, choć mecz z Halep pokazał, że ścisła światowa czołówka to jeszcze za wysokie progi dla młodej tenisistki." Ta sama Halep dwa dni później przegrała 2:6, 4:6 z Amandą Anisimovą, 17-letnią Amerykanką, która w drugiej rundzie oddała też sześć gemów jedenastej wtedy na świecie Arynie Sabalence. Jej piękny sen skończył się na półfinale, tam lepsza po trzysetowym boju okazała się Ashleigh Barty. Kapitalne wyniki utalentowanej nastolatki, szybki postęp. Śmierć ojca zatrzymała karierę Mieszkająca i trenująca na Florydzie córka rosyjskich imigrantów miała wszelkie podstawy, by przebić się do światowej czołówki. Może nie takie jak Coco Gauff, którą rozbiła w 2017 roku w finale juniorskiego US Open 6:0, 6:2. Bo wtedy czarnoskóra tenisistka była jeszcze 13-latką, w starciu z silniejszą rywalką nie zdołała po prostu nawiązać walki. Anisimova zaś błyszczała, niemal tak, jak w tym roku Mirra Andriejewa. Jako 16-latka dostała dziką kartę do Indian Wells, wyeliminowała Anastazję Pawliuczenkową (WTA 23) i Petrę Kvitovą (WTA 9), jesienią 2018 roku w Hiroszimie przeszła kwalifikacje i dotarła do finału, wiosną następnego roku wygrała turniej na mączce w Bogocie. To był przedsmak największego osiągniecia, czyli wspomnianego już półfinału Rolanda Garrosa. Jesienią wskoczyła na 21. pozycję w rankingu, potrzebny był jeszcze znaczący krok, by znaleźć się wśród najlepszych. Tego Amerykanka już nie wykonała, być może przeszkodziła nagła śmierć jej ojca, zarazem trenera. A być może kilka kontuzji czy pech na początku 2021 roku, gdy pozytywny wynik testu na koronawirusa pozbawił ją szansy gry w Australii. Świetny początek 2022 roku, później najlepszy Wimbledon. I stało się coś najgorszego Były zaś momenty, gdy wydawało się, że wszystko zaczyna w końcu iść we właściwym kierunku. Jak choćby na początku poprzedniego roku, gdy wygrała turniej w Melbourne, a później w Australian Open pokonała w trzeciej rundzie broniącą trofeum Naomi Osakę. Zatrzymała ją w kolejnym starciu Ashleigh Barty, tyle że wtedy Australijka była poza zasięgiem całego świata, nawet wchodzącej na szczyt Świątek. Anisimova odżyła na mączce, w Madrycie i Rzymie była w ćwierćfinałach, w Charleston w półfinale, we French Open - w czwartej rundzie. Gdy w Wimbledonie zaliczyła najlepszy start w karierze, wystąpiła w ćwierćfinale, była już o krok od wyrównania najlepszej pozycji w karierze i wskoczenia do TOP 20. Wtedy zaczęło się całe nieszczęście. To w Londynie stało się coś, co Anisimova podsumowała później w swoich mediach społecznościowych "wypaleniem". "Od tamtego czasu zmagam się z moim zdrowiem psychicznym i wypaleniem" - napisała na początku maja tego roku w mediach społecznościowych. Widać to było po wynikach, wygrała zaledwie trzy z 11 meczów w tym roku. W Miami skreczowała w starciu z Madison Brengle, gdy rywalce do zwycięstwa brakowało tylko jednego gema. Wkrótce powinno się okazać, czy to już koniec problemów Amerykanki. Organizatorzy turniejów w Hobart oraz Australian Open ogłosili bowiem, że 22-latka podpisała umowy i wystąpi w tych zaczynających sezon rywalizacjach w Australii. W rankingu WTA spadła do połowy czwartej setki, ale to nie znaczenia - może korzystać z zamrożonego rankingu. A jeśli pokaże dyspozycję sprzed dwóch lat, szybko odzyska to, co zdążyła stracić.