Polscy tenisiści po raz pierwszy walczyli o tytuł w Wielkim Szlemie. Debel Fyrstenberg - Matkowski przegrał z Austriakiem Juergenem Melzerem i Niemcem Philippem Petzschnerem 2:6, 2:6 w finale turnieju. - Wcześniej udział w finale wzięlibyśmy w ciemno. To dla nas wielki sukces, ale nie czujemy się spełnieni. Przed nami jednak jeszcze wiele turniejów wielkoszlemowych i wierzymy, że wkrótce któryś z nich wygramy - powiedział Matkowski na wtorkowej konferencji prasowej. W podobnym tonie wypowiadał się jego partner deblowy. - Po pierwszym meczu nie byliśmy optymistami, ponieważ w ogóle nam nie szło. Jednak w drugim spotkaniu graliśmy już swój najlepszy tenis. Przełomowy moment był w ćwierćfinale, kiedy pokonaliśmy wyżej notowany debel z Indii Mahesh Bhupathi i Leander Paes (6:4, 7:6 (7-4) - PAP). Choć to legendarna para, to nigdy wcześniej z nimi nie graliśmy. Mają za sobą świetny sezon, a mimo to zdołaliśmy z nimi wygrać - przyznał Fyrstenberg. Sporo emocji również pozasportowych wywołał finał. W drugim secie przy stanie 2:3 i 30-30 doszło do kuriozalnej sytuacji, bowiem po woleju Matkowskiego piłka odbiła się od kortu i łydki Petzschnera, po czym przeszła nad siatką na drugą połowę. Nie pomogła rozmowa z sędzią, który uważał, że odbicie nastąpiło rakietą. Sam Niemiec również się nie przyznał jak było naprawdę, a jego oszustwo obnażyły powtórki telewizyjne, kilkakrotnie powtarzane przez realizatorów transmisji w Eurosporcie. Punkt otrzymali rywale, a Polacy wyraźnie zgubili rytm i przegrali cztery kolejne gemy i trwający 49 minut mecz. - Moja szatnia było obok Petzschnera i po meczu w niecenzuralnych słowach powiedziałem mu co myślę o jego zachowaniu. Na drugi dzień wracaliśmy tym samym samolotem. Philipp podszedł do mnie i przeprosił za swoje zachowanie. Oczywiście przyjąłem te przeprosiny, ale powiedziałem mu, że dzień wcześniej miał okazję zachować się jak mężczyzna. Większość tenisistów wolałaby oddać ten punkt niż kłamać - relacjonował Matkowski. - Często spotykamy tę parę i dla mnie było bardzo dziwne, że tak dobrzy znajomi zrobili nam taki numer. Większość zawodników trzyma fason - dodał Fyrstenberg. Tenisiści przyznali, że przed finałem obejrzeli walkę Tomasza Adamka z Ukraińcem Witalijem Kliczko o mistrzostwo świata WBC w wadze ciężkiej. Polak przegrał przez techniczny nokaut w 10. rundzie i nawet przez chwilę nie był w stanie podjąć wyrównanej walki z rywalem. - Sześć godzin przed naszym meczem oglądaliśmy ten pojedynek i przegraliśmy podobnie jak Adamek - przyznał półżartem Matkowski. - Do tego doszła jeszcze porażka Legii z Podbeskidziem Bielsko-Biała (1:2), więc to był bardzo smutny dzień - dodał w humorystycznym tonie Fyrstenberg. Po ciężkim turnieju w Nowym Jorku, polscy tenisiści nie mają zbyt wiele czasu na odpoczynek. W poniedziałek wrócili do Polski, a już w środę lecą do Finlandii na mecz z gospodarzami w Pucharze Davisa (16-18 września). Będzie to baraż o utrzymanie w Grupie I Strefy Euroafrykańskiej. - Koncentrujemy się jednak na turniejach wielkoszlemowych i przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich. Co prawda tam będziemy grać na kortach trawiastych, które niezbyt nam odpowiadają. Jednak potrenujemy więcej i będzie szansa na dobry wynik - zadeklarował Matkowski. - Dojrzeliśmy już mentalnie do wygrania Wielkiego Szlema. Po US Open nie było euforii, ponieważ oczekiwaliśmy czegoś więcej. Teraz najważniejsze będzie dla nas ustabilizowanie formy, bo ta wygląda ostatnio jak sinusoida - zakończył Fyrstenberg. We wtorek poinformowano, że nowym sponsorem pary obok firmy Siemens AGD, został Tauron Polska Energia. Fyrstenberg i Matkowski grają ze sobą na stałe od 2003 roku, poza krótką trzymiesięczną przerwą. Pierwszy triumf w cyklu ATP World Tour odnotowali w sopockim Orange Prokom Open, właśnie osiem lat temu. Dotychczas najlepszym ich wynikiem w Wielkim Szlemie był półfinał Australian Open 2006.