Wiele pojedynków Venus z Martiną przeszło do historii tenisa, przejdzie także i ten, więc tym większa radość, że odbył się on na naszej ziemi. Liczni fani kibica w stolicy mieli okazję przekonać się, na czym polega wielkość w zawodowym sporcie. Williams mogła zejść z kortu w trakcie trzeciego seta, gdy w dolnych partiach ciała zaczęły ją łapać kurcze. Nie zrobiła jednak tego, choć przecież nic by się nie stało. - Prosiłam Boga, by pozwolił mi to wytrwać. Bardzo chciałam skończyć ten mecz - powiedziała po spotkaniu Amerykanka, która w Warszawie rozegrała dopiero swój drugi mecz po kontuzji łokcia uniemożliwiającej jej grę od stycznia. - Nie spodziewałam się, że będę w stanie przez coś takiego przejsć. - Venus jest "big lady" i czasem można się jej przestraszyć - przyznała po meczu Hingis, ale tak naprawdę można było się przestraszyć wielkiego serca do gry Amerykanki. Bo to nie siła gry przesądziła o zwycięstwie Williams w dwudziestym pojedynku obu zawodniczek. Venus wygrała, bo bardziej chciała.... Witek Cebulewski, Warszawa