Stosur to zwyciężczyni nowojorskiego turnieju z 2011 roku. Sama jednak pomagała Wozniacki, popełniając we wtorek aż 34 niewymuszone błędy i osiem podwójnych. Po Dunce nie widać było oznak kontuzji kolana, z powodu której skreczowała wcześniej w sierpniu w drugiej rundzie turnieju WTA w Cincinnati. Podobnie jak wszyscy inni zawodnicy rywalizujący obecnie w Nowym Jorku musi mierzyć się z upałami. "Jak sobie z tym radzę? Wyobrażam sobie, że jestem na plaży i trzymam w ręku margaritę" - opowiadała z uśmiechem w pomeczowym wywiadzie druga rakieta świata. W przeszłości dwukrotnie dotarła do finału US Open (2009 i 2014), a na stałe mieszka właśnie w Nowym Jorku. Po długo wyczekiwany pierwszy wielkoszlemowy tytuł sięgnęła jednak dopiero niedawno - triumfowała w styczniowym Australian Open. Wozniacki - po poniedziałkowej porażce Simony Halep - jest najwyżej notowaną tenisistką pozostałą w stawce. Rumunka jest zaś pierwszą w liczonej od 1968 roku Open Erze liderką listy WTA, która pożegnała się z rywalizacją w obiektach Flushing Meadows na pierwszej rundzie. Dunkę czeka teraz mecz z Ukrainką Lesią Curenko. Podobnie jak Stosur we wtorek zadanie rywalce bardzo ułatwiała Vandeweghe. Reprezentantka gospodarzy przegrała z Belgijką Kirsten Flipkens 3:6, 6:7 (3-7). Zawodniczka z USA popełniła 35 niewymuszonych błędów i 12 podwójnych. W poprzedniej edycji US Open do półfinału dotarły same Amerykanki. Awans do drugiego etapu wywalczyła też rozstawiona z "czwórką" Angelique Kerber. Niemka polskiego pochodzenia, która w lipcu wygrała Wimbledon, okazała się lepsza od Rosjanki Margarity Gasparian 7:6 (7-5), 6:3.