"Po kompleksowej analizie sytuacji, m.in. przez dyrektora turnieju Davida Brewera oraz sędziego głównego imprezy Briana Earleya, ustalono, że zachowanie arbitra Mohameda Lahyaniego było zbyt daleko idące i wykraczało poza stosowny protokół" - napisali w komunikacie organizatorzy. Poinformowano, że Szwed został upomniany, ale będzie dalej mógł sędziować. Zalecono mu jednak, by ściśle trzymał się regulaminu. Znany z wybuchowego charakteru 23-letni Kyrgios przegrał pierwszego seta z Francuzem Pierre-Huguesem Herbertem, a w drugim było już 3:0 dla niżej notowanego rywala. Wówczas arbiter zszedł z sędziowskiego stołka, podszedł do Australijczyka, gestykulował i - według świadków - starał się uspokoić krewkiego gracza, pytał, czy dobrze się czuje i mówił, że jego zachowanie nie jest dobrą reklamą tenisa. Miał nawet użyć słów: "Staram ci się pomóc". Nie wiadomo, czy to za sprawą przemowy Lahyaniego, ale Kyrgios odwrócił losy spotkania i ostatecznie wygrał 4:6, 7:6 (8-6), 6:3, 6:0. Zachowanie arbitra nie spodobało się także Herbertowi. "To nie jest jego rola. On jest sędzią, a nie trenerem. Powinien pozostać na swoim krzesełku" - powiedział Francuz. Kyrgios zarzuty rywala i części komentatorów uznał za niedorzeczne. "Od lat nie mam trenera. A kto mnie zna, chyba nie uwierzy, że mógłbym słuchać podpowiedzi kogokolwiek" - bagatelizował sprawę Australijczyk, który w kolejnej rundzie spotka się z Rogerem Federerem.